wtorek, 30 lipca 2013

42. Chcę, żebyś była szczęśliwa, ale nie z Nim.

  Następnego dnia z samego rana umówiłam się ze Zbyszkiem na poranny jogging. Pogoda była wręcz idealna; słońce jeszcze nie dawało się we znaki, a wiatr przyjemnie okalał całe ciało.
 Spotkaliśmy się w pobliskim parku, który był mniej więcej w połowie drogi jaka dzieliła nasze mieszkania. Oczywiście biegłam w tamtą stronę, więc zajęło mi to zaledwie piętnaście minut.
  Zbyszek już tam był. Opierał jedną nogę na ławce i rozciągał się. Widząc jak jego mięśnie się napinają się, automatycznie robiło mi się ciepło. W nieco mokrych włosach, czarnych luźnych dresach i opinającej jego tors  bluzce NIKE wyglądał cholernie seksownie.
  Podbiegłam cicho i złapałam go od tyłu. Odwrócił się i tym razem to ja byłam w pułapce.
- Julia. - Powiedział czule. Jego głos był taki delikatny i melodyjny, że czułam jak się rozpływam.
Warto było czekać całą noc na swoje imię wypowiedziane przez te usta.
- Zbyszku. - SPojrzałam mu głęboko w oczy.
  Powoli zbliżał swoją twarz ku mojej. Gdy znalazł się wystarczająco blisko, kucnęłam uwalniając się jednocześnie z jego objęcia i pobiegłam przez park. Gdy już zorientował się, że zwiałam, ruszył za mną.
- Ładnie to tak uciekać? - po chwili biegł już obok mnie dostosowując tempo truchtu do mojego.
- Nie zasłużyłeś sobie na buziaka. - Pokazałam mu język.
Mimo wczesnej pory ludzi w parku było sporo. Niektórzy tak jak my- biegali, niektórzy spacerowali z psami. Starsi ludzie natomiast spacerowali. Ich wszystkich łączyło jedno - uśmiechali się na nasz widok.
W sumie "nasz widok" to chyba zbyt mocne określenie. Wiecie, w końcu biegł obok mnie Zbyszek Bartman, w ogóle nie zmęczony, delikatnie się uśmiechający i odpowiadający na każde spojrzenie przechodniów szerokim uśmiechem.
- Ścigamy się? - Zaproponował nagle Bartman. - Do tamtego wielkiego drzewa. - Pokazał "metę" w oddali. Dąb, o którym mówił, znajdował się mniej więcej sto metrów przed nami. Pikuś.
Musiałam przyznać, że była to kusząca propozycja.
- O co?
- Jesli wygram zrobisz mi pożądny masaż plus spóźniony buziak na powitanie. - Zdecydował.
Ha, ha, Zabawne, Zbyszku Bartmanie.
  Namyśliłam się.
- Dobrze więc .. - musiałam wymyśleć coś dobijającego i motywującego - jeśli ja wygram, niesiesz mnie na baranach po bieganiu z tego parku do domu.
  Siatkarz uniósł brwi zdziwiony, jednak po chwili się uśmiechnął. Widocznie był taki pewny swojej wygranej... Zabawne.
- To gotowi.... - oboje się schyliliśmy przygotowując się do biegu. Bartman sygnalizował start.- Start!
Wystartował a ja zostałam w miejscu.
- O cholera! - Wrzasnęłam kucając i krzywiąc się. Szybko złapałam za kostkę i jęknęłam z bólu.
  Zbyszek stanął i od razu podbiegł.
- Co ci? - Przestraszył się nie na żarty. Kucnął obok i uniósł moją głowę do góry. - Kostka?
  To był ten moment.
  Przewróciłam go zwinnie na ziemie na plecy i szybko wstałam sprintem ruszając do wyznaczonego drzewa.
  On również się zebrał całkiem szybko, jednak miałam ze dwadzieścia metrów w zapasie i cały dystans zakończył się moim zwycięstwem.
- Kurwa, Julka. - Podpadł ręce na kolanach. - To było nie fair!
- Hej, misiek, wszystkie chwyty dozwolone. - Puściłam mu oczko. - Pogódź się z przegraną.
 Zbyszek zrobił obrazoną minę.
- Masz. - Dałam mu szybkiego buziaka w usta. - CHociaż część swojej nagrody, bo zagrałam chamsko.
Ten mały, prawie nic nie znaczący gest sprawił, że na twarzy siatkarza znów pojawił sie uśmiech. Specjalny, bartmanowy uśmiech, przeznaczony tylko dla mnie.
- Chodź, pobiegamy jeszcze trochę. - Pociągnęłam go za rękę i pobiegliśmy w stronę parkowej alei.
  A to wielkie drzewo tworzyło jedno ze wspomnień szczęśliwej miłości.

- Jesteś kochany. - Zeskoczyłam z jego pleców tuż przed swoim blokiem.
Bartman dzielnie zaniósł mnie aż do domu. Oczywiście nie byłam taka wredna, żeby kazać mu nieść siebie aż z parku. W ogóle to proponowałam mu, aby w ogóle nie wykonywał swojej kary. Ale on się uparł.
- Przegrałem, więc to zrobię. - Powiedział wtedy robiąc dobrą minę do złej gry.
- No to chociaż połowę drogi... - Błagałam. Nie chciałam go aż tak wymęczyć przez swoje cwaniactwo. Zwłaszcza że czekał go o dwunastej trening na hali.
  Wszedł do mnie na chwile na górę i poczęstowałam go babeczkami i kawą. TO mu znacznie poprawiło humor i dodało siły.
- Przyjdziesz dziś do mnie na trening? - Zapytał. Siedziałam mu na kolanach i wspólnie jedliśmy jedną, dużą babeczkę z kawałkami czekolady. Odrywałam kawałki i karmiłam go jak małe dziecko. Najwazniejsze, że wyglądał na szczęśliwego.
uwielbiałam taką beztroskę i jego obecność. Takie drobnostki, błahostki... a potrafią uszczęśliwić.
- A chcesz? - Zapytałam znając odpowiedź.
- Ciebie zawsze i wszędzie. - Pocałował mnie w nosek. - A dziś zwłaszcza przyda mi się twoje wsparcie. Jutro jedziemy na mecz z Jastrzębskim.
 Cholera. Faktycznie. Nawet o tym mówił i kompletnie o tym zapomniałam. Co za wstyd...
- Dobra, przyjdę. - Zapewniłam. - Ale tylko jak zostaniesz na moim treningu.
Zgodził sie bez zastanowienia.
- Ty też masz niedługo mecz, prawda? - Zaciekawił się. Nic mu o tym nie mówiłam, bo w sumie nie ma o czym.
- Taa. - Ugryzłam potężny kawał babeczki. - Ale i tak nie będę grała.
- To nie zmienia faktu, że to twój pierwszy mecz w nowym klubie po takim czasie. Będzie niezapomniany, zobaczysz.
Przytuliłam się do niego głowę kładąc na ramieniu.
Pierwszy mecz po długiej przewie. Emocje będą nieprawdopodobne, a stres ogromny. Już dziś o tym wiedziałam, jednak zamiast myśleć o tym wolałam pochłonąć kolejną babeczkę.

Chłopcy na treningu mieli niezły wycisk. Aż mi się zrobiło Zbyszka żal, bo po porannym biegu jeszcze niósł mnie na plecach do domu. A teraz jeszcze to - bezustannie biegał, skakał, atakował. Ćwiczyli własnie wyjściową szóstkę na jutro, na mecz z Jastrzębskim.
To będzie jego spotkanie ze starymi znajomymi, w końcu grał kiedyś w tamtejszym klubie. Dlatego wiedziałam, że tak naprawdę nie mógł się tego doczekać.
- Cześć. - Dosiadł się do mnie na trybunach Kamil. Aktualnie nie miał co robić, bo chłopcy grali pierwszą szóstką na drugą szóstkę ćwicząc taktykę.
- No hej. - Uśmiechnęłam się.
Przemyślałam to wszystko i nie miałam już nic przeciwko niemu. Przeciez kolegować się z nim mogłam.
- Zawsze przychodzisz na trening swojego chłopaka? - Jego ciekawość wzięła górę.
Ciekawe, ciekawe, Kamilu. Spojrzałam na Zbyszka. Zauważył, że rozmawiałam z Kamilem, jednak starałam się zachowywać normalnie i z dystansem wobec mojego rozmówcy.
- Nie zawsze, ale dzisiaj przyszłam go wspierać. Jutro jadą na mecz.
 Na wszelki wypadek pomachałam Zbyszkowi. Stał własnie na zagrywce i nim uderzył w piłkę, odwzajemnił mój gest. Chwilę potem wyskoczył i to był as serwisowy.
- Wow. Faktycznie twoja obecność dobrze na niego działa. - Skomentował Kamil patrząc na jego poczynania. Najpierw as serwisowy, a zaraz potem punktowy atak w szósty metr.
- U nas to tak działa w dwie strony. - Wyciągnęłam nogi rozprostowując je. Siedzenie mi nie służyło. - Kurczę, muszę się przejść, bo mi nogi cierpną. Przebiorę się już na trening.
- OK.
  Wzięłam torbę i zbiegłam po schodkach na parkiet, wciąż czując na sobie wzrok młodego fizjoterapeuty.

Gdy wyszłam przebrana z szatni, dziewczyny dopiero się schodziły. Trener Wojtowicz poprosił kilku facetów, żeby zostali na nasz trening i poatakowali na nas (nie komentujcie). Mieliśmy chwilę czasu, więc liczyłam jeszcze na małą pogawędkę z Bartmanem. Trzeba było go pochwalić, bo to, co pokazał dziś na treningu było wspaniałe. I jeśli tak zagrałby tak jutro, to wygraną mieliby w kieszeni.
 Poszłam w kierunku hali, gdzie zapewne jeszcze się rozciągali. Tuż przed wejściem poczułam, jak ktoś wciąga mnie w wąski korytarzyk. Przeklęłam pod nosem. Co u licha?!...
Kompletnie zaskoczona po chwili zrozumiałam, co się dzieje.
 W powietrzu czułam napięcie i pożądanie. Pod jego dotykiem skórę przeszywał dreszcz. Odwrócił mnie o sto osiemdziesiąt stopni, popchnął do ściany i wpił się w moje usta. Poczułam miętę i jego własny, wyjątkowy słodki smak. Całował gwałtownie i mocno, jakby od tego miało zależeć nasze życie.
- Hej, mnie też miło cię widzieć. - Wyszeptałam, gdy puścił mnie na chwilę, bym mogła zaczerpnąć tchu.
- Tęskniłem.. - wymruczał tym swoim seksownym głosem, skubiąc moją szyję.
  Przeczesałam palcami jego wilgotną czuprynę. Docisnął swoje biodra do moich jeszcze bardziej, a ja po raz kolejny poczułam to niesamowite uczucie.
- Przecież jestem z tobą cały czas... - sapałam.
 Nic jednak nie odpowiedział, tylko delikatnie wsunął ręce pod moją treningową bluzkę. Znów poczułam ten dreszcz przebiegający od karku przez plecy, aż do tych intymnych miejsc.
I wtedy wciągnął mnie do tej starej, opuszczonej łazienki, do której nikt nie zagląda. Jest ciemno. Na oślep usadził mnie na umywalce.
Kochaliśmy się pospiesznie, tak jak nigdy. Tak jakbyśmy w każdym geście, w każdym ruchu pragnęli pokazać, jak bardzo za sobą tęskniliśmy. Za tą intymnością.
Długi czas nie było mi tak dobrze. Już dawno nie czułam się tak cudownie spełniona.
- Ty również za mną tęskniłaś. - Wymruczał, przepełniony tą swoją bartmanową satysfakcją. Oddałam mu się w starej łazience. Musiałam jednak przyznać, że to było cholernie ekscytujące.
  Pomógł mi zejść z umywalki i od razu odwróciłam się w stronę lustra. Przez małe okienko wpadała smuga światła, dzięki której choć trochę widziałam swoje odbicie. Poprawiłam zupełnie stargane włosy związując ponownie kucyk. Bartman poprawił mi bluzkę na plecach.
  Gdy razem wyszliśmy na korytarz, na sali słychać było już gwizdek trenera Wojtowicza. Cudownie. Byłam pierwsza a na trening wejdę jako ostatnia.
  Puściłąm rękę Zbyszka i wciąż rozpalona po tym szybkim seksie ruszyłam do rozgrzewajacych się dziewczyn. On natomiast śmiesznie rozanielony dołączył się do odbijających w kółeczku Igły, Kosoka, Grozera, Achrema i Nowakowskiego. Oddychałam głęboko starając się stwarzać pozory normalności, choć gdy tylko spojrzałam się na mojego siatkarza, oblewałam się rumieńcem.
- Julka. Julka, ręce. - Potrząsnęłam gwałtownie głową. Kamil stał nade mną i czekał, aż wyciągnę ręce do góry. - Kontaktuj.
- Przepraszam. - Zawstydzona spuściłam głowę, jakbym została przyłapana na gorącym uczynku.
Posłusznie wyciągnęłam ręce ku górze. Kamil przeszedł za mnie i chwycił mnie za nadgarstki. Najpierw ostrożnie ciągnął do tyłu ręce proste na całej długości, a potem pochylił się nade mną... właściwie kładąc się na mnie podczas gdy rękoma sięgałam podłogi.
  Wzdrygnęłam się. Był dziwnie blisko mnie. Ta bezpośredniość i jego dotyk spowodowała, że dziwnie się poczułam. To nie był profesjonalny Kamil.. a może tak działał na mnie tylko wcześniejszy numerek z Bartmanem?
Stanowczo zaczęłam przesadzać.
  Chłopcy w tym czasie rozłożyli dwie siatki na wielkiej sali na naszą wysokość. Trener podzielił nas na dwie drużyny według ułożonej przez siebie rozpiski.
Stanęłyśmy na swoich boiskach i przeszłyśmy do ataku. Chłopcy też się podzielili i blokowali nasze ataki.  To był horror. Wyskakiwali tak wysoko, że przebicie piłki w ogóle na drugą stronę graniczyło z cudem.
Potem ćwiczyliśmy jeszzce taktyki, grając z chłopakami ssześć na trzech. To było zabawne, zwłaszcza że przeciwko mojej drużynie grał kosa, Achrem i Igła. Widok atakującego libero był naprawdę komiczny.
- Kurwa punkt! - Wrzasnął jakby zdobił mistrzostwo świata, wcześniej uderzając piłkę wystawioną przez Grześka.
- Nie dziw się. - Burknęłam. - Siatka jest wystarczająco nisko nawet dla ciebie.
Wszyscy się zasmiali.
Gra na naszym boisku przebiegała dosyć ... "luzacko". Dobrze wiedziałyśmy, że byłyśmy tą drugą szóstką. Dlatego też trener stawał głównie przy drugim boisku przy pierwszej szóstce, a fizjoterapeuci uważali, by potężne ataki Grozera i Bartmana nie uszkodziły żadnej z zawodniczek.
- Sosnowska! - Krzyknął nagle trener. - Chodź tu.
  Zdziwiona podbiegłam do niego. Kiwnął również na Izkę.
- Zmienicie się. - Zarządził. - Chcę zobaczyć, jak Młoda sobie poradzi na twoim miejscu, Iza. Najprawdopodobniej będzie się z tobą zmieniała.
  Byłam w kompletnym szoku. To znaczy... fakt, że być może będę czwartą przyjmującą wcale nie oznaczał, że będę grała na meczu.
  Zajęłam swoje miejsce. Grozer dosyć mocno zagrywał na środek. Libero dzielnie odebrała i podała do rozgrywającej. Ruda posłała piłkę własnie mi.
 Dasz radę, Julka. Uda ci się.
Uderzyłam z całej siły, jednak piłka wróciła na naszą stronę. Zablokował mnie mój własny chłopak!
- No wiesz co?! - Podenerwowałam się. Bartman się wyszczerzył i posłał mi buziaka w powietrzu.
- Młoda! Nie pzowól, żeby ten kretyn cię tak załatwiał! - Krzyknął d mnie Wojtowicz.
- Ej! - oburzył się, jednak musiałam przyznać, że to zadziałało.
Czułam nagły przypływ siły i energii. Gdy Grozer jeszcze raz raczył nas potężną zagrywką, ta poleciała na mnie. Odebrałam i ledwo powstrzymałam krzyk. Ręce momentalnie stały się czerwone, ale to nie miało znaczenia. Piłka zawisła tuż nad siatką i Ruda dokończyła akcję kiwając prosto w boisko. Moja zagrywka.
Uderzyłam z wyskoku i Mikasa przeleciała tuż nad siatką w ręce niemieckiego gracza. Rozegrali.  Piotrek, stanowczo dla nas zbyt łagodny, zaledwoe splasował w ręce libero. Dzięki dokładnemu odbiorowi Ruda miała pole do popisu. Nie wybrała jednak ani środka, ani lewego ataku czy innych opcji. Wybrała mnie bym mogła pokazać, że potrafię.
Zrobiłam dwa szybkie, długie kroki i wyskoczyłam wysoko w górę pomagając sobie wymachem rąk. Wręcz zawisnęłam w powietrzu, i gdy zbyt wcześnie postawiony blok opadał, ja uderzyłam. Piłka przeleciała mu między rękoma i wpadła w boisko.
- Jest! - Krzyknęłam. Podbiegłam do dziewczyn i wszystkie przybiłyśmy sobie piątki, jakby to był prawdziwy mecz.
- No proszę, Zibi, teraz to masz serio konkurencję. - Grozer się z niego nabijał.
- Może Julka jest facetem?... - Zastanawiał się na głos Cichy Pit.
- Zapewniam, że nie jest facetem. Ani konkurencją. - Bartman stanął przed siatką i wyciągnął ręce ku górze. - Jest po prostu moją zdolną dziewczyną.
Gdy to usłyszałam, na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech.

Po treningu poszliśmy do swoich szatni. Z sali wyszłam jako ostatnia, bo pan Krzysiek jeszcze mnie rozciągał. Przez te mocne ataki trochę nadwyrężyłam ramię.
- Kurcze, boli. - Jęknęłam ze skrzywioną miną.
- Efekt popisywania się przed chłopakiem. - Zironizował Krzysiek i mocniej naciągnął ramię. Jęknęłam jeszcze bardziej.
  Krzysiek był wyraxnie niezadowolony. Uprzedzał mnie, że nie powinnam jeszcze aż tak bardzo szarpać barków, jednak wazniejsze okazało się ja i moje ego.
- Zbyszeeeek! - Zawołałam go. Wychodził właśnie z sali. To był mój akt rozpaczy. - Ratuj, bo on mi chce ramię wyrwać!
- Czasem trzeba trochę pocierpieć. - Wzruszył ramionami. I on mnie kochał!? Ładne mi rzeczy.
- Igła, to chociaż ty... - Brałam go na oczka kota ze Shreka, jednak on się głośno zaśmiał i wyszedł z chłopakami.
No nie, super! Wszyscy mnie olali.
- Wiesz co, idź teraz do Kamila, posmaruje ci jeszcze ramię maścią chłodzącą. - Pogłaskał mnie po głowie. O ironio. teraz taki troskliwy?
Skrzyżowałam nogi i wstałam jednym, sprawnym ruchem. Idąc przez salę cicho wyzywałam na niego i za plecami słyszałam tylko jego zachrypnięty chichot.
Kamil był w swoim, a moim starym gabinecie. Niewiele się zmieniło. Podziwiałam jednak jego pedanctwo - wszystkie kartki były idealnie poukładane. na biurku był zaledwie długopis. Wyglądało to tak, jakby się jeszcze dobrze nie zadomowił w naszym klubie.
Spojrzał na mnie znad "Rzeszowskiego przeglądu sportowego". Na szczęście nie było to ten feralny, majowy numer. Na czerwcowej okładce byli tutejsi młodzi lekkoatleci.
- Krzysiek prosił, żebyś mi ramie posmarował mascią chłodzącą.- Nie wiem czemu miałam wrażenie, że czekał aż przyjdę.
Poderwał się tak, jakbym zaraz miała umrzeć i poszedł do szklanej gabloty.
- Usiądź. - Wskazał na podłużne łóżko. Usiadłam i czekałam, ale nic nie robił. - Musisz ściągnąć bluzkę z prawego ramienia. - No tak. Racja.
Zrobiłam to, o co poprosił. Otrożnie wyciągnęłam obolałe ramię z rekawa i uwoniłam je dołem bluzki. Na szczęście miałam dziś na sobie sportowy stanik, więc nie czułam się zbytnio nieswojo.
Niby zwyczajnie, jak profesjonalny fizjoterapeuta nakładał na moje obolałe ramię maść, dokładnie wcierając i masując przy okazji. Niby to było takie normalne, kiedy drugą rękę zacisnął na moim drugim ramieniu uszztywniając całą obręcz barkową. I wszystko skończyłoby się dobrze, gdyby nagle nie chwycił mocno mojego karku i stanął przede mną wpijając się w moje usta.
  próbowałam go odepchnąć, ale mimo niewinnego wyglądu miał naprawdę dużo siły. okłądałam go pięściami, kiedy położył mnie na kozetce i próbował ściągnąć ze mnie koszulkę na dobre.
- Prze.. przestań! - Piszczałam cicho pomiędzy jego pocałunkami. W końcu udało mi się go odepchnąć na tyle mocno, że upadł na podłogę. - Co to było?!- Wrzasnęłam na niego.
- Ja... podobasz mi się. - Stwierdził a mnie jak w pysk strzelił.
Co on sobie wyobrażał?! Że może całować pierwszą lepszą?!
- Nawet jakbym nie miała chłopaka nie chciałabym zostać pocałowana w taki sposób! - Nerwowo zakładałam na siebie koszulkę. Krew we mnie wrzała.
- Kurde, przepraszam. - Bąknął pod nosem. - Ale ja chcę żebyś ze mną była! Spróbujmy, proszę!- Błagał. Podszedł do mnie, jednak zeskoczyłam na podłogę i oddaliłam się na bezpieczną odległość.
- mam chłopaka i go kocham.
 Znowu podchodził w moją stronę, a ja co raz bardziej zbliżałam się w stronę drzwi.
  Nie byłam z natury histeryczką, dlatego musiałam spróbować wytłumaczyć mu to wszystko na spokojnie. Poza tym jakbym wybiegła w tym stanie na korytarz, z szaleńczo bijącym sercem i niedbale włożoną koszulką, i nie daj boże wpadłabym na Zbyszka... Kamil byłby trupem.
  Blondyn patrzył na mnie tym swoich chłodnym, niebieskim spojrzeniem. Powoli zaczynałam się go bać, jednak nie mogłam mu tego okazywać.
- Zerwij z nim. - Jego słowa zabrzmiały jak rozkaz. - Kocham cię bardziej.
Jego zachowanie sprawiało, że zaczynałam w nim widzieć psychopatę. Naprawdę.
- Skoro mnie kochasz to powinieneś chcieć, żebym była szczęśliwa. - Próbowałam go złapać za słówka. Właśnie dotknęłam plecami drzwi. Na wyczucie sięgnęłam do klamki.
- Chcę, zebyś była szczęśliwa, ale ze mną! Ten kretyn cię zrani prędzej czy później!
Plask.
Kamil odruchowo położył dłoń na policzek. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam wymierzając mu w twarz. Powoli zaczynałam wierzyć w to, że jest nieobliczalny. Jednak zrobiłam to i musiałam być twarda do końca.
- To zachowanie... - warknęłam groźnie - nie zbliżaj się do mnie a nikomu nie powiem, co zrobiłeś.
I wyszłam trzaskając drzwiami.
  Momentalnie w moich oczach nagromadziły się gęste łzy. Stanowczym krokiem i ze spuszczoną głową przemierzałam korytarz w kierunku własnej szatni, jednak nie spodziewałam się, że wpadnę na słup.
- Julka? - Pierwsze słyszę, żeby słupy gadały. Wciąż podminowana i zdruzgotana podniosłam głowę.- Kurwa, co jest?
 Dopiero spojrzenie Grześka uświadomiło mi, że po moich policzkach spływają łzy. Szybko starłam je dłońmi.
- Nic.- Rzuciłam krótko. Kosa jednak bacznie penetrował każdy centymetr mojej twarzy, jakby chcąc doszukać się odpowiedzi.
- Masz bluzkę założoną tył na przód. - Zauważył.
Zawsze mnie to wkurzało, że był zbyt bystry.
Chciałam go wyminąć, jednak złapał mnie mocno za ramiona. Jęknęłam.
- Zaraz... Byłaś u tego Kamila na smarowaniu ramienia, nie? - Idealnie skojarzył fakty. Nagle jego wyraz twarzy zmienił się w niezwykle rozzłoszczony. - KURWA! Zrobił ci coś ten padalec?!
- Nie! - Skłamałam. Grzesiek zbyt dobrze mnie znał i wiedział, kiedy mówię prawdę. Odpuściłam. - Dobra, próbował. - Siatkarz zacisnął szczękę, a jego mięśnie wyraźnie się napięły. - Ale spokojnie, nic nie zrobił.
- Julka, tak być nie może!
- Po pierwsze mów ciszej. A po drugie, już sobie z nim wszystko wyjaśniłam, jest OK. - Próbowałam uspokoić przyjaciela, mimo że sama byłam cała podnerwowana. - I nie mój Zbyszkowi! Błagam! - Mój zdesperowany głos chyba zrobił na nim wrażenie.
Westchnął głęboko, jednak wcale się nie rozluźnił.
- Wiesz, że on się wkurwi. Najpierw zabije jego, a potem mnie zamknie w domu pod kluczem. - Usilnie starałam się go dalej przekonać.
- O czym gadacie? - Spojrzeliśmy na Bartmana nadchodzącego z boku. Cholera.
  Z nadzieją spojrzałam na grześka, który wyglądał tak, jakby miał mu zaraz wszystko powiedzieć.
- ROzmawiamy własnie o zbliżającym się meczu dziewczyn. - SPojrzał na mnie porozumiewawczo. TO był chyba jakiś cud. DYskretnie mu podziękowałam. - Będę bacznie obserwował, jak gra Julka.
Czytając między wierszami: "Będę bacznie obserwował, czy Julce nie dzieje się nic złego".
- Dobra, chodźcie. - Wzięłam obydwóch pod ramię słysząc, że ktoś idzie. A obawiałam się najgorszego, czyli Kamila. A dzisiaj nie miałam ochoty na niego patrzeć.
Wzięłam torbę z szatni i szybko dołączyłam do chłopaków czekających na mnie przy portierni.


Wieczór spędziłam ze Zbyszkiem u niego w mieszkaniu. Jutro mieli jechac na mecz z jastrzebskim Węglem z samego rana, więc chciałam się z nim nagadać na całe dwa dni.
Tak mi się przynajmniej wydawało na początku. Koniec końców siedziałam obok niego na kanapie, przytulona do niego i objęta jego ramieniem. Bałam się cokolwiek powiedzieć, by nie usłyszał w moim głosie wciąż trzymającego mnie podenerwowania. Dlatego też oboje w ciszy i już w piżamach oglądaliśmy wieczorne wiadomości, niezwykle wyczerpani po treningach.
Moje powieki były co raz bardziej ciężkie i powoli, lecz rytmicznie opadały, aż w końcu odpłynęłam pogrążając się w głębokim śnie...
Albo i koszmarze.

- Julcia. Julcia, obudź się.- Powoli docierał do mnie głos zatroskanego Zbyszka. Pochylał się nade mną podparty na przeramieniu i wpatrywał z niezwykłą troską w oczach. - Miałaś zły sen. - Odpowiedział na moje pytanie, którego nie zadałam.
I wtedy sobie przypomniałam. Lodowate spojrzenie wirowało mi przed oczami, a w uszach dźwięczał ten szorstki głos. Jak dziecko wtuliłam się w ramiona Zbyszka i razem opadliśmy na łóżko.
- Już dobrze? - Upewniał się.
- Już dobrze. - Potwierdziłam cichym głosem. - Jesteś tu, więc jest dobrze.
I wtedy zrozumiałam, jak bardzo boję się jutrzejszego dnia.



~*  *  *~
Hej!
Przepraszam, że rozdział dopiero teraz. Ale miałam trochę załatwiania na uczelni i nie było mnie w domku od rana.
Miałam wrzucić rozdział w sumie wieczorem, ale jedna z czytelniczek wyjeżdża jutro (buziaki, kochana!), i na jej prośbę wrzucam jak najwcześniej. A wieczorem.. może uda mi się coś napisać, to również wrzucę (ale jeśli tak, to będzie to może i nawet przed północą).
I co myślicie o tym rozdziale? Chichotałam czytając, jak się boicie wyswatania Kamila z Julcią. :)
Cóż, w sumie to byłoby całkiem.. logiczne, że chce wprowadzić takie zamieszanie. Ale z drugiej strony Zbyszek z Julią tyle razem przeszli, że to byłoby naprawdę DZIWNE, jeśli zakochałaby się w Kamilu. 
A Kamila pozostawię bez komentarza.. choć z chęcią poczytam, co WY o nim myślicie :)

A teraz muszę się pochwalić. :) Nie wiem czy to zadziwiające wyniki, ale mnie bardzo cieszą. 
Wczorajszego dnia na bloga weszło aż 850 osób. W porównaniu z moimi początkami, kiedy wchodziło zaledwie czterdzieści, to jest .. COŚ. Ale wchodźcie, wchodźcie, bo chcę przekroczyć tysiaka! ;D
No i druga rzecz; ogólnie mój blog ma aż 6000 wyświetleń! Dziękuję, że jesteście i ze czytacie :)

Choć nie ukrywam, na tyle wyświetleń taka ilość komentarzy jest... śmieszna. 

Dlatego bardzo, ale to naprawdę bardzo dziękuję dziewczynom, które regularnie zostawiają nawet krótkie komentarze. 



7 komentarzy:

  1. Ten Kamil to palant i tyle..
    Niech się nie waży psuć związku Julki i ZB9
    A czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze że tak się stalo :D przynajmmiej nie będa parą :D hłehłe :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam, że uduszę tego całego Kamila! Zgadzam się w 100 %, że gdyby Julka zakochała się w Kamilu byłoby to TROCHĘ dziwne i straciłoby sens, bo Julka i Zbyszek naprawdę wiele razem przeszli. ;) Także bardzo się cieszę, że tak ma się cała sytuacja, chociaż ten Kamil strasznie mnie denerwuje, ale jestem ciekawa, co wydarzy się dalej - jak zwykle. ^.^ Więc czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń i kolejny rozdział. ;D Och, no i gratuluję takiej liczby wyświetleń, chociaż nie bardzo mnie to dziwi, bo to przecież jasne, że na Twój blog wchodzi się z ogromną przyjemnością i jak już kiedyś pisałam - Twoje opowiadanie po prostu uzależnia! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Cie dziewczyno! Jesteś wspaniała <3
    Serio sie bałam, że Kamil i Julia... Ale nie. Na szczęście!
    Dziękuję, że dodałaś rozdział jeszcze dziś.
    Również przesyłam buziaki ;*
    Pozdrawiam i uwierz, żałuję, że mnie nie będzie!
    Weny!!

    OdpowiedzUsuń
  5. nienawidzę Kamila.. palant...

    OdpowiedzUsuń
  6. AAAAAA kocham tego blogaaa ♥ Cudowny rozdział, dużo się działo i w ogóle ciekawie. Naprawde super.
    Inka

    OdpowiedzUsuń
  7. jak Ty lubisz się z Nami droczyć :P
    Dobrze, ze Julka dala y liścia dla Kamila za jego zachowanie.
    Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń