poniedziałek, 15 lipca 2013

13. Nadzieja matką głupich!

Następnego dnia cały ranek obijałyśmy się z Anką opalając się i przeglądając stare czasopisma w poszukiwaniu inspiracji na wieczór. Mianowicie, wybierałyśmy się na imprezę do jednego z rzeszowskich klubów. Nie za bardzo spontanicznie, ale grunt, że mamy czas wymyślić coś fajnego.
- W tym byś mu się podobała. - Anka wskazała palcem na wysoką, szczupłą brunetkę w szmaragdowej, obcisłej sukience.
Zmierzyłam ją wzrokiem.
- Mateuszowi podobam się nawet w worku na śmieci. - Skrzywiłam się na samą myśl, jak leciałaby mu ślinka, gdybym ubrała tak wyzywające łaszki.
- Kretynka! Mówię o Bartmanie.
- I kto tu jest kretynką! - Oburzona aż podniosłam głos. Czy ona zwariowała? - Podobałaby mu się ta brązowowłosa modelka, nie ja. - Nim cokolwiek odpowiedziała, dodałam - poza tym, skończ.
Truła mi o nim od samiutkiego rana, kiedy to o ósmej obudził nas mój telefon. Telefon, który doprowadził mnie do rzeczywistości po wczorajszych wydarzeniach.

- Kurwa. - ANka zasłoniła głowe poduszką, gdy z samego rana rozległ się skoczny dzwonek mojego telefonu.
- To Bartman. - Powiedziałam zerkając na wyświetlacz.
- Czy on do końca skretyniał? - Syknęła.
Ja natomiast szybko wygramoliłam się z łóżka i z wciąż dzwoniącym telefonem wybiegłam na balkon w piżamie.
- Człowieku, zwariowałeś? Czego nie wiesz o ósmej rano? - Zapytałam do telefonu. Robiłam się zła.
- Widzę, że dobrze zrobiłem dzwoniąc o tej porze. - Zaśmiał się. W tle usłyszałam jeszcze czyjś śmiech, najprawdopodobniej Nowakowskiego.
- No super, to ciebie ANka zje , nie mnie. - Skwitowałam z cwaniackim uśmieszkiem pod nosem.
Chrząknął. CHyba mu się ta opcja nie spodobała.
- Niech nie narzeka, bo my już od godziny na nogach jesteśmy.
- Straszne. Mam ci współczuć, misiaczku? - Rzuciłam z sarkazmem.
-  Nie, ale jestem niewyspany i zły, to potem przyjadę się na tobie wyżyć.
- Jedziecie przecież na trening, więc się na piłce wyżyj.
W telefonie nastała chwila ciszy.
- Nie. Sądzę, że będziesz lepsza niż piłka. - Aż przed oczami miałam ten jego chytry uśmieszek.
- Dzwonisz tylko po to, żeby mnie podminować? - Naprawdę zaczynało mnie to irytować, bo Bartman z samego rana oznacza złe samopoczucie przez resztę dnia.
- Uwierz, że nie traciłbym pieniędzy, żeby tylko cię podenerwować. Normalnie Piotrek by do Anki zadzwonił, ale teraz prowadzi.
Milusio. Piotrek wie jak się zabezpieczyć przed rozbudzoną Anką. Cwaniak.
- CHodzi o wieczór. - Kontynuował, podczas gdy ja wyobrażałam sobie, jak moja przyjaciółka wyżywa się na spokojnym Piotrusiu. O beko. - Idziemy na imprezę do klubu.
- I chcesz zapytac o pozwolenie? - Zaśmiałam się. - No idź, idź. Przecież nie trzymam cię na smyczy.
- Ale ja ciebie tak. Idziesz z nami.
- Nie! - Wręcz krzyknęłam do telefonu. Nie będzie mną rządził!
- No to powiedz Ance chociaż. - Westchnął głęboko. O dziwo, nie zamierzał się kłócić. - Jestem pewny, że jej jedno słowo i będziesz gotowa.
Czułam jak krew we mnie wrze. Taki cwaniak? Kto by pomyślał.
- A niech cię piłka uderzy na treningu. - Rozłączyłam się.
Chwilę potem dostałam wiadomość od Bartmana.

Od; Pan Legenda ZB9;  08:14
Ładnie się tak rozłączać bez pożegnania?
Widzimy się o 18 u Kosoka.

Byłam taka zdenerwowana, że już nie zasnęłam. Przez to wszystko aż zapomniałam jak świetnie się dogadywaliśmy. Nie, to z pewnością była jakaś jedna, gigantyczna pomyłka.
Przy śniadaniu Anka w końcu zapytała, po co Bartman w ogóle tak wcześnie dzwonił. Powiedziałam zatem prawdę od razu tego żałując.
- SUPER! W końcu wpadli na coś mądrego! - Podsumowała siatkarzy.
Ja nie byłam taka szczęśliwa, jednak mimo to grałam i sztucznie się uśmiechałam. Noc z siatkarzami w klubie? Niekoniecznie mi się to widziało.
- Klub, super! - Podekscytował się jeszcze bardziej Mateusz.
No zajebiście.

Po opalaniu się, koło piętnastej, zaczęłyśmy się przygotowywać. Wciąż miałam nadzieję, że Mateusz zrezygnuje. Albo Bartman zadzwoni, że nie jedziemy. Sama nie wiem, jak zdzierżę dwóch kretynów na jednej imprezie. .
O godzinie osiemnastej byłyśmy gotowe i Anka wpadła na "genialny" pomysł.
- Zróbmy sobie beforek. - Wyglądała na niesamowicie podekscytowaną.
- Przecież jedziemy na "przedstmaczek imprezy" do Kosy... - Niekoniecznie chciałam się upijać zanim tam dojadę.
- Proszę, mały beforek przed beforkiem... Jeden drink? - Złożyła ręce w błagalnym geście. Uległam natychmiast. Zero asertywności...
- Dobra, jeden.
A po jednym zrobił się drugi, a po nim dwa następne....
- Chodźmy, bo mamy zaraz autobus. - Ponaglał nas Mateusz wyciągając z pokoju.
I Anka chichotała już jak totalnie na bani, a ja wesolutko zagadywałam takiego świrusa, jakim był Mateusz.
Gdyby nie fakt, że jednak wolał nie podpadać Bartmanowi, nie wykorzystał sytuacji i trzymał mnie na dystans. Na moje szczęście... bo tym razem to on miał pecha, pokazując się w miejscu publicznym z nami obiema, wstawionymi przed imprezą.

Kiedy weszłyśmy do domu Kosy powitał nas cudowny, kwiatowy zapach odświeżacza powietrza. Nowakowski też już był i Anka rzuciła sie na niego jak wilk na owcę. Dosłownie! Tylko seks jej w głowie! Ja rozumiem, że byłyśmy już po drinkach zrobionych w domu... ale ona zachowywała się jak kompletnie pijana. I napalona. Biedny Cichy Pit.
 Nagle jej pozazdrościłam. Pomyślałam sobie, że skoro Bartman taki chętny to może mi dzisiaj potowarzyszy. Podczas gdy inni zajmowali się sobą, ja poszłam znaleźć moją ofiarę.
Mój "chłopak" siedział w drugim pokoju zgarbiony nad laptopem i w okularach na nosie. Musiałam przyznać, że widok Bartmana, tak skupionego i inteligentnie wyglądającego, mocno mnie podniecił.
- Cześć. - Rzucił z roztargnieniem, nie odwracając wzroku z ekranu.
Na biurku, obok klawiatury, stała puszka otwartego piwa. Podeszłam, przesunęłam ją i oparłam się o blat, chrząkając zachęcająco.
Zero reakcji z jego strony. Spojrzałam na ekran. Zibi przeglądał sportowe wiadomości na onecie. W czym one, u licha, były ciekawsze ode mnie?
Chrząknęłam po raz drugi o wiele dobitniej, gdyż nawet na mnie nie spojrzał.
- Co? - Zapytał. No w końcu! Ludzie!
Z dzikim uśmieszkiem pokazałam palcem wskazującym na lewy policzek. Po tym drinku miałam taki dobry humor, że wcale nie miałam ochoty mu docinać. Wręcz przeciwnie. Byłam jakoś dziwnie otwarta nawet na niego. Pomyśleć, co alkohol robi z człowiekiem...
Siatkarz podniósł się lekko i obdarzył mnie słodkim buziakiem w nadstawiony przeze mnie policzek.
- Za minutkę się tobą zajmę. - Oznajmił.
Czułam, jak ściska mnie w żołądku. Jego głos nagle w mojej głowie brzmiał niezwykle seksownie. I jeszcze w tych stylowych okularach wyglądał po prostu... och.
I po prostu czekać nie mogłam.
Odepchnęłam się od sosnowego blatu i podeszłam do niego od tyłu, owijając ręce w okół jego szyi i przytulając.
- Teraz.... - Poprosiłam dziecięcym głosem.
Siatkarz spojrzał na mnie spod byka. Co u licha z nim było? Z Bartmanem lowelasem? Laska rzuca mu się na szyje a on co?!
- ANka! - Krzyknął nagle do mojej przyjaciółki, która siedziała w salonie. - Anka, co ty jej dałaś do picia?!
Doszedł do nas śmiech pozostałych.
- Ja? Nic! Sama wzięła! - Anka brzmiała na rozbawioną. Zresztą ja również się zaśmiałam.
Zibi westchnął. Czemu on jeden nie mógł się chociaż uśmiechnąć?

- Idź sobie siądź z nimi, co? - Powaga w jego głosie powoli wybijała mnie z dobrego nastroju.
- Nudziarz. - Machnęłam ręką i poszłam do przyjaciół.

Przed naszym wyjściem przyszła jeszcze "koleżanka" Kosoka, Monika. Wyglądała cudownie i olśniewająco, i wbrew pozorom była bardzo sympatyczna. Razem jeszcze wypiliśmy po piwie i dopiero wtedy wyszliśmy.
Klub, który był naszym celem, znajdował się w centrum, ale od domu Grześka wcale nie było daleko. W sumie Bartman też mieszkał rzut beretem od centrum, więc skoro tak bardzo chciał przeglądać te strony, aniżeli zająć się mną, mógł śmiało zostać w domu i przyłączyć się do nas przed klubem.
 Szliśmy może z dwadzieścia minut, śmiejąc się i rozmawiając. Miałam naprawdę wyśmienity humor, pomimo zamulającego Bartmana. Postanowiłam się nim dziś nie przejmować, jego strata.
- Boże, co ty mu zrobiłaś, dźgnęłaś go ołówkiem czy co? - Anka złapała mnie pod ramię. Zibi szedł dwa kroki  przed nami, więc nasza rozmowa była bardzo dyskretna.
- A ja wiem? Nie wiem. A taki mam dobry humor, powinien to wykorzystać bo jutro znowu będę zła. - Zachichotałam. - Zbysiuuuu! - Zawołałam go słodkim głosikiem.
Odwrócił się w moją stronę i zrobił posępną minę. Zagniewany poczekał aż dojdę. Anka poszła się tulić do Nowakowskiego, Grzesiu rozmawiał z Moniką, więc chcąc nie chcąc byłam na niego skazana.
- Wyluuuuzuj. - Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam sie do jego ramienia.
- Jestem wyluzowany. To ty za dużo wypiłaś. - Czy to był normalny Bartman? Normalnie wykorzystywałby moją nachalność, a zachowuje się dziwnie.
- No, dzięki. - Ze skrzywioną miną puściłam jego ramię. - Ja się zamierzam dzisiaj bawić. A ty rób co chcesz. - Pokazałam mu język i obrażona weszłam za Moniką do klubu.
  Głośna muzyka już od początku mnie mocno nakręciła. Poza tym nowoczesny wystrój klubu, bawiący się ludzie i świetny DJ - to jest to, czego jednak potrzebowałam i już nie żałowałam, że zgodziłam się na to wyjście.
Myślałam jednak, że może... choć tak trochę, troszeczkę... chociaż tyci-tyci ... tak odrobinkę zbliżę się do Bartmana.
Ha, ha. Dobre. Nadzieja matką głupich!
Poza tym chyba tak jest najlepiej.
Na wstępie napiliśmy się jeszcze po piwie i niemalże od razu poszłyśmy tańczyć zgarniając Mateusza ze sobą, zostawiając siatkarzy w loży.

- CO jest, Zibi? - Grzesiek zauważył, że przyjaciel jest jakiś nie swój. - Normalnie to byś się uśmiechał i wyrywał jakieś dupy.
- Wyrywał?... - Parsknął Cichy Pit. - Julka daje mu się jak na tacy, co mnie po prostu szokuje, a on nic...
- Ona jest pijana. - Bartman nie mógł sobie tego wydarować. Tak naprawdę wciąż ją obserwował. Bał się, że zrobi coś głupiego.
Kompletnie nie podobało mu się to, że była pijana. I nie chciał tego wykorzystywać, mimo że od wczorajszego dnia miał naprawdę spędzić z nią więcej czasu, jednak nie wtedy kiedy wszystko robi pod wpływem alkoholu, atmosfery.
- A ty zamulasz. Jak się nią nie zajmiesz to ktoś inny się przy niej zakręci.
Kosok miał rację, pomyślał Bartman. Julka wyglądała dzisiaj oszałamiająco. Mocny makijaż i piękne włosy. Ubrała się w krótką, czarną, obcisłą mini i niebieską, wiązaną bluzkę, a na nogi włożyła czarne szpilki, które niesamowicie wydłużały jej zgrabne nogi.
- My do nich idziemy. - Grzesiek się podniósł, Nowakowski zrobił to samo. - Ty też lepiej rusz dupę!
I poszli. Atakujący obserwował, jak bawią się niedaleko niego w kółeczku.
- ALe ty jesteś głupi. - Powiedział sam do siebie. I gdy już miał wstawać, zobaczył, że jakiś koleś zaczyna tańczyć z Julką.
Cały nabuzowany miał ochotę iść i mu przyłożyć, jednak początkowo stał i się przyglądał.
Julka, o dziwo, podziękowała za taniec. Może nie była AŻ TAK pijana?

Melanż był niesamowity. Tak świetnie to nawet w Katowicach się nie bawiłam. Kto wie, może tamtejsze kluby mi się już przejadły? Albo po prostu alkohol robił swoje...
Jedynym minusem dzisiejszego wieczora był brak zainteresowania ze strony Bartmana moją osobą. I gdy Ania tańczyła przytulona do Nowakowskiego, a Grzesiek z Moniką, czułam się osamotniona. Nawet Mateusz znalazł sobie jakąś "fajną dupę" i szalał z nią obok mnie.
Nie mogłam tego tak zostawić. Szybkim krokiem poszłam w kierunku zajmowanej przez siatkarza loży i z wielkim impetem wskoczyłam na wolne miejsce obok niego.
-  Chodź ze mną zatańczyć. - Poprosiłam. Boże, dlaczego ja się zniżam do tego poziomu... żeby prosić faceta do tańca, i to jeszcze jego.
- Zaraz. - W ogóle nie wyglądał na zainteresowanego.
- No ciągle zaraz! Wcześniej "minutka", teraz "zaraz"! - Fuknęłam zdenerwowana. Wciąż mnie odkładał na później.
Siatkarz nic nie odpowiedział, tym samym doprowadzając mnie do szału.
- Jaka ja byłam głupia, mogłam z tamtym zatańczyć, a miałam głupią nadzieję, że przyjdziesz. - Parsknęłam poirytowana.
- No, mogłaś. - Rzucił kompletnie bez zastanowienia Bartman dolewając oliwy do ognia.
I wszystko stało się jasne.
- Dobra, czaje. - Odwróciłam się na pięcie i wróciłam na parkiet, znów wciągając się w wir tańczących ludzi.
Byłam odwrócona w stronę naszej loży i Bartmana. Powoli zaczynało do mnie docierać, że on po prostu nie  chciał pokazywać się ze mną w tak publicznych miejscach. Już raz się pokazaliśmy i ot, zdjęcia w Internecie. Siatkarz najprawdopodobniej sie mnie wstydził i chciał już powoli uciszyć to nasze całe chodzenie ze sobą.
Poniekąd zrobiło mi się smutno. Znowu.
- ZNów się pokłóciliście? - Zagadnęła do mnie Anka.
- Nie. - Krzyknęłam jej do ucha. Muzyka była zbyt głośna na normalną konwersację. - TO znaczy... przecież my się i tak nie lubimy.
Przyjaciółka spojrzała na mnie z miną mówiącą "IDIOCI".  Skrzywiłam się i tak od niechcenia znow spojrzałam w stronę tego prawdziwego idioty.
No i wtedy wszystko, wszyściuteńko zrozumiałam i czułam się z tym tragicznie. Bartman po prostu czekał na jakąś dziewczynę. Wysoką brunetkę o cudnych, kręconych włosach, ubraną w szmaragdową, obcisłą sukienkę. Taką jaką miała ta modelka z czasopisma.  Wstał i poszedł z nią znikając mi tym samym z pola widzenia.
Miałam wrażenie, że ktoś chlusnął mi w twarz zawartością kubła z zimną wodą. Byłam w szoku i poczułam ból. W oczach stanęły mi łzy. Znowu.


- O ja nie mogę! - DOpiero po chwili dotarło do niego, że ktoś mu się przygląda, a co dopiero zagaduje. Uniósł lekko głowę.
Śliczna brunetka była wpatrzona w niego jak w święty obrazek. Stała przy loży i się szeroko uśmiechała, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- Zbyszek Bartman! - Dodała.
Bartman zawsze lubił, jak dziewczyny zwracają na niego uwagę, jednak dzisiejszego dnia  mogłoby sie bez tego obejść.
- Cześć. - Powiedział. Wciąż próbował dojrzeć nad jej ramieniem tańczącą Julkę, jednak ta idealnie zasłaniała mu widok.
- Moge cie porwać na chwilę? - Zapytała prosto z mostu. - Moja kumpela Kaśka mi nie uwierzy, muszę cię pokazać!
- Wiesz...
- No proszę! - Złożyła ręce w błagalnym geście.
To zajmie tylko chwilkę, pomyślał Bartman. Julka przeciez nie zginie w pięć minut ani nie zaleje sie w trupa.
Lekko się uśmiechając wstał i podążył za dziewczyną.


Siedziałam przy barze i wpatrywałam sie ślepo w ręce leżące swobodnie na ladzie. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć... No dobra, nie byliśmy parą. Ale po co, u licha, wyciągał mnie do klubu, skoro i tak chciał sie spotkac z inną? To było dla mnie niepojęte.
- Mojito dla Pani. - Barman nagle postawił przede mną drinka.
- ALe ja nie zamawiałam.
- Pani nie, ale ten Pan - pokazał palcem w stronę siedzącego nieopodal mężczyzny - zamówił.
Spojrzałam w jego stronę. Uniósł swojego drinka w geście toastu. Uśmiechnęłam sie i zrobiłam to samo ze swoim.
Skoro Bartman może to i ja mogę, prawda?
Wysoki, szczupły mężczyzna wstał i podszedł w moją stronę, wygodnie zasiadając na krześle barowym obok mnie. Na oko miał już koło trzydziestki, ale .. who cares?
- Cześć. - Powiedział. Jego duże, niebieskie oczy wręcz hipnotyzowały. - Kamil jestem. - Przedstawił się. Uścisnęłam mu rękę.
- Julka. Dzięki za drinka.
- Nie ma za co.- Uśmiechnął się. - Siedziałaś taka sama, smutna, więc chciałem ci humor jakoś poprawić.
Bardzo miło z jego strony.  Te oczy sprawiały, że powoli zapominałam o Bartmanie i jego nowej "zdobyczy". Cóż, skoro on może to i ja.
- Przyszłaś sama czy z kimś? - Jego bezpośrednie pytanie trochę mnie zszokowało.
Kątem oka spojrzałam na bawiących się przyjaciół. Też chciałam się bawić.
- Sama. - Skłamałam.
Oboje właśnie skończyliśmy zielone drinki.
- Może wyjdziemy na zewnątrz, porozmawiamy na spokojnie. - Jego propozycja była dosyć niewinna.
Faktem było, że nie byłam sama i mogłam w każdej chwili zatańczyć z pozostałymi. Ale definitywnie bym im przeszkadzała. A Bartman? Przede wszystkim czułam się w tej chwili  przez niego odrzucona. A przez lata znałam to uczucie tak dobrze, jak gdyby było moją druga skórą.
Na pewno nie chciałam wracać do tego stanu. Złapałam wyciągniętą dłoń Kamila i razem przecisnęliśmy się przez tłum ludzi w stronę wyjścia.


~*  *  *~
Macie tu o, rozdział na wtorkowy poranek. Dla mnie zapowiada się ciężki dzień; choć tyle dobrze, że pogoda za oknem całkiem, całkiem. Słoneczko świeci, ptaszki świergocą... i jest cud, miód. 
No ale ciężki dzień i tak będzie. Najpierw po zdjęcia, papiery na uczelnię do Katowic, potem lekarz, pies do weterynarza, egzamin, zakupy, bank, pakowanie... wiecie co? 
Chyba jednak wracam do łóżka. xD
+ ZMIENIŁAM USTAWIENIA I TERAZ KAŻDY MOŻE KOMENTOWAĆ ! :)





6 komentarzy:

  1. Zakochałam się w tym opowiadaniu - jest po prostu genialne! Natrafiłam na nie wczoraj, kompletnie przez przypadek przez "Opowiadania z siatkówką w tle" i jak już zaczęłam czytać to nie potrafiłam się oderwać. Relacja Julka - Zbyszek jest... interesująca ^^ Podczas czytania Twojego opowiadania mam ciarki na całym ciele i jak głupia śmieję się do monitora - nie potrafię się powstrzymać! ;) Wykreowane postaci są po prostu niesamowite, a te wszystkie sytuacje pomiędzy nimi (głównie pomiędzy Julką i Zbyszkiem) są tak elektryzujące *_* Każdą scenę przeżywam równie mocno jak oni i... Chyba przeczytam Twoje opowiadanie jeszcze raz, bo na prawdę nie mogę się powstrzymać! A Zbyszek... Niby taki kobieciarz bez uczuć, ale wzrusza i ujmuje mnie jego zachowanie w stosunku do Julki. Ygh... Brakuje mi słów, żeby to jakoś wszystko ująć. Historia mnie naprawdę cholernie oczarowałam i urzekła! I niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. to jest świetne ;)
    nie mogę przestać myśleć jak potoczą się dalsze losy Zbyszka i Julki.Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :))

    OdpowiedzUsuń
  3. zapraszam :) świetny blog http://dziewczynaismierc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest takie świetne ! Z niecierpliwością czekam na następny !

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział :D
    Czekam na kolejny :D
    PS.komentarz taki krótki bo całą treść mi się skasowałą przez przypadek :(

    OdpowiedzUsuń
  6. chcemyy wieceeeej! :)

    OdpowiedzUsuń