środa, 24 lipca 2013

27. Nie mów hop, póki nie przeskoczysz.

 I wtedy ją zobaczyłam. Długie, gęste rude włosy rozlewały jej się na ramionach. Spoglądała na mnie wielkimi oczami, które bardzo dobrze znałam.
 I jeszcze te pełne, malinowe usta.. zupełnie jak moje, przed chorobą. 
Wzdrygnęłam się.
 Dlaczego zobaczyłam w niej siebie? 


  Ruda wciąż była niepewna tego wszystkiego. Gdy ta cała Anka wciągnęła ją do sali wręcz zaniemówiła. Ich spojrzenia się spotkały i .. najzwyczajniej w świecie ją zatkało. Na szpitalnym łóżku siedziała wypisz wymaluj jej mama. Fakt faktem, kolor włosów tylko się różnił, bo ta dziewczyna miała blond włosy, a mama przecież naturalnie ruda była. Ale te oczy, te usta.. nawet nos był tak samo trochę zadarty.
- Cześć. - Powiedziała w końcu nowa. - Kamila. Twoja siostra. 
  Na twarzy chorej dziewczyny wymalowało się zdziwienie. Julka nie mogła uwierzyć własnym oczom. A może to był sen? Tak, to na pewno był sen, przecież tak bardzo próbowała choć na chwilę się zdrzemnąć.
  Ruda mlasnęła zniesmaczona. Była tu dopiero zaledwie pięć minut, a już żałowała, że się na to wszystko zgodziła. 
  Ponownie spojrzała na chorą. Siedziała w tym łóżku w kompletnym bezruchu, wpatrując się w nią jak w jakiś ósmy cud świata. A sama wyglądała tragicznie - wychudzona jakaś, z siwymi workami pod oczami.. taka jakaś kompletnie nie pasująca do tej rodziny. 
- Julka. - Wydusiła z siebie w końcu. W jej oczach stanęły łzy. 
No pięknie, pomyślała Ruda. Jeszcze tego brakowało, żeby się rozryczała jak dziecko. 
  Normalnie w życiu by się na to nie zgodziła. Ale sytuacja sprzed paru dni pozwoliła jej wiele zyskać. I wiele zniszczyć. I to tak bardzo ją rajcowało. Dostała takiego kopa w dupę, by przyjechać do tych cholernych Katowic, przebadać się i umożliwić ten przeszczep. Jej matka oczywiście nie chciała się na to zgodzić. No ale Ruda miała plan, a efektem ubocznym miało być umożliwienie tej dziewczynie przeżyć kilka lat więcej. 
A co jej tam zależy...
- No weź że powiedz coś więcej. - Poganiała ją Anka. 
W sumie to nie było dziwne - myślała Kamila - bo ta cała Julka dalej siedzi i wpatruje się we mnie jak jakaś nienormalna. Człowieka, u licha, nie widziała?
- Ja.. po prostu nie mogę w to uwierzyć... - Julka mówiła z wielką trudnością. - Jak to możliwe? 
- No... zadzwoniłam i przyjechała. - Uśmiechnęła się Anka. - Chce ci pomóc. Czekamy tylko na wyniki badań. Wiesz, czy może być twoim dawcą szpiku. 
  Julka spojrzała niepewnie znowu na Rudą. Czy ona naprawdę chciała jej pomóc?... 
  Chociaż, skoro tu przyjechała ... - myślała Julka - to było coś na rzeczy... gdybym o niej wiedziała, sama chciałabym ją poznać wcześniej.. a teraz, te niesprzyjające okoliczności, choroba... to raczej nie służy poznawaniu rodziny.
Ale to był moment przełomowy w jej życiu. Musiała zrobić wszystko, by zdobyć jej przychylność. By tu została. Przecież nie miała rodziny.

- Ja was zostawię, porozmawiajcie spokojnie. - Anka wyszła z sali. 
  Ruda niechętnie przysiadła się na skraju łóżka. Nie lubiła takich cnotliwych przywitań. Wiedziała o Julce od zawsze, ale nigdy nie miała ochoty jej poznać. Poniekąd to zasługa jej matki, która wpoiła jej jakąś taką nienawiść do wszystkiego, co dotyczyło jej przeszłości, a zwłaszcza niechcianego dziecka, którym była owa dziewczyna. 
- Ile masz lat? - Zapytała Julka. 
Kamila się skrzywiła. Idiotyczne pytanie. Aż dziw, co Bartman w niej widzi...
- Dziewiętnaście. - Burknęła pod nosem.
  Julka przełknęła ślinę. Była dokładnie pięć lat młodsza. Czyli gdy matka ją zostawiła, była już w ciąży, z nią. 
- Masz jeszcze jakieś rodzeństwo? 
 Boże, a co ją to interesuje? 
- Nie. Mama poprzestała rodzić na mnie. - Uśmiechnęła się sztucznie Kamila. Próbowała być miła tak, jak się umawiali.
- A co u niej? U mamy?.. - Julka już wcześniej biła się ze sobą w myślach, czy o nią zapytać. Może tu przyjechała z córką? Może stoi pod szpitalem?... Mogłaby tu na chwilę, naprawdę małą chwileczkę wejść i chociażby na nią spojrzeć...
- Jest w domu. - Ruda jak zwykle krótko, zwięźle i na temat.
Ach, no tak. Chyba jej przyjazd czy troska to było już zbyt wiele..
Ale miała tu siostrę. Może choć ona ją pokocha. Czego chcieć więcej?.

- Wiesz, cieszę się, że cię poznałam. - Julka się uśmiechnęła. - Nie wiedziałam, że mam siostrę. Szkoda tylko, że poznajemy się w takich okolicznościach..
- Cóż... 
- Ale wiesz, - Julka złapała ją za rękę. Ruda się wzdrygnęła. Spojrzenie blondyny było takie pełne nadziei i jednocześnie troski. - Jeśli nie chcesz to nie musisz tu być. 
  Dziewczyna przełknęła ślinę. Ta dziewczyna była taka... inna. Taka... szczera. Cholera. Ruda nie mogła się dać złamać. Musiała być twarda. 
- Gdybym nie chciała, to siedziałabym w domu. 
- Ale ja nie chcę cię wykorzystywać. - Zapierała się blondynka. - Chcę cię lepiej poznać, ale nie z powodu szpiku. Czy śmierci. 
  Ruda miała ciarki. Ta dziewczyna umierała, a i tak myślała o innych. Dlaczego? 
W życiu trzeba przecież myśleć tylko o sobie. Tylko wtedy będzie się szczęśliwym. Takie było podejście do życia Rudej i jej matki. 
  Mimo wszystko Kamila nie zapominała o umowie. I o tym wszystkim, co na tym zyskuje. 
- Wiesz, dam ci ten szpik, jeśli będzie zgodność genetyczna. 
  Julka przełknęła ślinę. Nie do końca wierzyła w szczerość słów siostry. Ale nawet jeśli mówiła prawdę, to czy chciała ją tak po prostu wykorzystać? Chociaż kto wie, czy w ogóle będzie ta zgodność genetyczna.. nie ma co sobie robić wcześniej nadziei.
  Wtedy jak na zawołanie na salę wbiegła Anka, niezwykle rozradowana. Za nią wszedł Doktor Nowak również uśmiechnięty od ucha do ucha. 
- Będzie przeszczep! - Wrzasnęła na cały głos.


  Ta wspaniała wiadomość sprawiła, że w moim sercu zapanował niepokój. I niepewność. 
  Dopiero co ją spotkałam. Była taka żywa, taka... prawdziwa. Moja młodsza siostrzyczka. Nie chciałam jej wykorzystywać do własnych celów. Nie mogłam wziąć od niej tego szpiku. Nie tak od razu. To byłoby nie w porządku i źle bym się z tym czuła. 
  Co za ironia, prawda? Moje życie jest w rękach tej dziewczyny. Mojej siostry, którą poznałam kilkanaście minut wcześniej. 
- Czemu się nie cieszysz? - Zdziwiła się Anka. 
Dla świętego spokoju uśmiechnęłam się i spojrzałam na Kamilę. Wyglądała na taką... obojętną. A może po prostu była już zmęczona? 
- Teraz trzeba zrobić przeszczep jak najszybciej. - Zarządził Doktor Nowak. 
- Nie! - Oburzyłam się. Nie mogłam na to pozwolić. 
Wszyscy spojrzeli na mnie zdezorientowani. 
- Ja... muszę pomyśleć. - Wyjaśniłam. Anka zmarszczyła brwi, a Nowak wywrócił oczami. - TO moja siostra. Dopiero ją poznałam. Dajcie mi jeszcze trochę czasu, bym choć trochę ją poznała. 
 No i najważniejsze.. musiałam się przekonać, czy Ruda nie będzie żałowała swojej decyzji. jeśli była taka jak matka to mogło być różnie... 
- Co ty na to, Kamila? - Zapytał jej doktor. 
Anka spojrzała na nią wyczekująco. osobiście wolałaby, żeby ten przeszczep odbył się chociażby za godzinę, nim ta mała, wredna ruda dziewucha się rozmyśli. 
  Ta wzruszyła ramionami. 
- Dobra, dam wam trochę czasu, ale nie za wiele. Nie chcę robić przeszczepu na ostatnią chwilę... zwłaszcza, że przeszczep szpiku czasem kończy się odrzuceniem przez organizm... - Doktor westchnął. Podłamany ta decyzją włożył ręce do lekarskiego fartucha. Zwrócił się do Kamili. - Jutro przyjedź z rana na czczo. Musimy jeszcze dodatkowo przebadać twoją krew. 
Dziewczyna skinęła głową. 
- Dziękujemy, doktorze. - Anka podeszła i uścisnęła mu dłoń. - Tak wiele Panu zawdzięczamy. 
Byłam przekonana, że lada moment moja przyjaciółka się popłacze. 
- Nie mów hop, póki nie przeskoczysz. - Zagroził jej palcem.
 TO była święta prawda. 

  Kamila wraz z Anką pojechały do mieszkania koło dziewiętnastej. Ruda miała spać w łóżku Julki. W drodze w ogóle się do siebie nie odzywały. Anka jakoś nie mogła się do niej przekonać... według niej wszystko, co rude jest wredne. Poza tym z opowiadań Julki wiele wiedziała o jej matce. I miała uwierzyć, że ta małą zołza jest inna? W życiu! 
  Nic nie wiedziała o tej całej sytuacji. W sensie, wszystko załatwiał Bartman jednak nie miał ochoty o tym rozmawiać. 
- Co myślisz o Julce? - Zagadnęła Kamilę. 
Szły właśnie od przystanku autobusowego w stronę domu. Anka pomyślała, że skoro ma z nią żyć pod jednym dachem jakiś czas, lepiej będzie nawiązać przyjacielski stosunek. Poza tym musiała być ostrożna; dziewczyna  w każdej chwili mogła się rozmyślić i wrócić do domu. Na to nie mogła pozwolić. Przecież były już tak blisko. 
  Pomyśleć, że jeszcze tydzień temu przeszczep był tylko malutką nadzieją...
- Ja wiem? - Ruda wzruszyła ramionami. - Normalna. 
  Anka nie mogła wyjść z podziwu. Przecież ta dziewczyna właśnie spotkała swoją siostrę! Skąd ta cholerna obojętność? Przecież skoro tu przyjechała to nie z przymusu. Bez przesady. 
I na tym ich jakże długa konwersacja się skończyła, bo właśnie doszły do odpowiedniego bloku mieszkalnego. A tam... w mieszkaniu, było jeszcze gorzej. 
Kamila okupowała łazienkę od dobrej godziny. Anka była niesamowicie poirytowana. jak tak można u kogoś w domu? To do niej w ogóle nie docierało. 
- Zrobiłam kolacje! - Zapukała do drzwi prowadzących do łazienki. 
- Zaraz wyjdę. - Odkrzyknęła. 
  Po kolejnych piętnastu minutach herbata była już zimna. Dobrze chociaż, że kanapki się nie psują. A zrobiła takie dobre. na chlebku francuskim, z sałatą, serem i pomidorkiem. Postarała się. Dla kogo? Dla tej małej jędzy.
  Już wcześniej, gdy odebrała ją z dworca, ruda zalazła jej za skórę. Miała tupet kazać jej targać torbę, swoją drogą, napchaną jak cholera chyba cegłami. Potem musiały się zatrzymać w Starbucks`ie na kawę, bo przecież młodej chciało się spać. I jak na złość zamówiła tą najdroższą, oczywiście na koszt Anki. Ale wtedy jeszcze dziewczyna trzymała nerwy na wodzy i zgadzała się na wszystkie zachcianki młodszej siostrzyczki Julki. Cudem. Ale mówiła sobie, że robi to dla niej, dla swojej przyjaciółki.. i to dodawało jej jakiejś dziwnej, anielskiej cierpliwości. 

  Ale teraz w domu? Anka była tą sytuacją naprawdę bardzo poirytowana. Gdyby nie to, że ta dziewucha miała w rękach życie jej najlepszej przyjaciółki już dawno by ją stąd wywaliła na zbity pysk.
W oczekiwaniu postanowiła zadzwonić do Zbyszka. Przecież cały dzień pewnie czekał na wiadomości potwierdzające zgodność genetyczną między siostrami. Jeśli siedzi na szpilkach tak jak ona wcześniej, to w sumie musiał się niesamowicie stresować. A nie mógł się denerwować przed kolejnym meczem, który muszą wygrać. 
Tak jak się spodziewała czekał, bo odebrał po jednym sygnale. 
- I co? - Zapytał bez żadnego "halo" czy "cześć".
 Ale czy to było dziwne? Od wyników badania zależało wszystko. Czy jego wysiłek przed wyjazdem do Spały nie poszedł na marne. 
- Będzie przeszczep. 
  Usłyszała, jak chłopak wypuszcza wcześniej wstrzymywane powietrze. Zaraz potem się zaśmiał. 
- Kiedy? - Zapytał rozradowany.- Jutro? 
  Anka prychnęła. 
- Mówisz tak, jakbyś Julki nie znał. - Skrzywiła się. 
  Nastała chwila ciszy. 
- Kurwa. - Rzucił po chwili. - Co jej nie pasuje?- Poirytował się. 
Miała życie jak na tacy. Dlaczego, cholera, nie brała go?! 
- Chce ją najpierw poznać. Wiesz... to jej siostra, nie? - Anka poniekąd ją rozumiała. Dopiero co ją spotkała... i pewnie bała się, że po przeszczepie ją straci. 
  To straszne nie mieć rodziny. Dlatego Julka będzie chciała zrobić wszystko, by zbudować między nimi dobre relacje. Żeby nie odeszła. 
- Ja pierdole. Zmuś ją, zanim ta ruda żmija się rozmyśli. - Syknął. 
Skąd w nim ta wrogość?
- Wiesz, może jakbyś ty przyjechał, porozmawiał... przekonał ją... - nalegała dziewczyna. 
Przecież Julka tak bardzo go kochała. Mając przy sobie i ukochanego i siostrę na pewno zrozumiałaby, że chce żyć. W końcu w takiej niebezpiecznej sytuacji teraz jest. Naprawdę, już niedługo będzie ostatni gwizdek na przeszczep. 
- Anka, nie mogę przyjechać. - Powiedział z powaga w głosie. 
- Ale między meczami? Przecież macie teraz jednodniową przerwę przed następnym. - Anka czuła się podłamana. - Albo chociaż zadzwoń do niej. Tak, zadzwoń! - To tez była dobra myśl. 
- Ale Ania, ja nie... 
- Nie mów że nie chcesz, idioto! - Warknęła do niego. 
- Ja po prostu nie mogę! - "Nie mogę"?! jak to kurwa nie mógł! Anka była oburzona. - Umowa mi na to nie pozwala. 
- Jaka, kurwa umowa?!
- Zapytaj Kamilci. - Rzucił z sarkazmem. 
Wtedy do kuchni weszła Ruda z tym swoim chytrym uśmieszkiem. Anka zmarszczyła brwi. A wiedziała, że rude jest wredne! 
- Oddzwonię. - Rzuciła krótko do telefonu i się rozłączyła. - A my - zwróciła się do nowej współlokatorki - musimy porozmawiać. 



~*  *  *~
I w ten sposób powoli brniemy przed siebie. :)
Mam nadzieję, że nadążacie za tym wszystkim. Moja wyobraźnia normalnie zwariowała i aż sama się w tym wszystkim gubię, ha ha ! 
Zapraszam do komentowania i do pisania. 
Buziaki!


2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie..
    CZekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe co ta cała Ruda wymyśliła... zaczynam się bać... i biorę się za kolejny rozdział. ;>

    OdpowiedzUsuń