czwartek, 25 lipca 2013

29. Nie zawsze jest tak, jak nam się wydaje...


`To nie ta­kie jed­nak pros­te spoj­rzeć, gdy się spoj­rze­niem do­tyka bólu.


____________________________________________________
Następnego dnia z samego rana Kamila miała się stawić badaniach. Pomimo braku sił wyszłam z łóżka o tej siódmej i czekałam na nią w korytarzu przy rejestracji, gdy Anka dała mi znać, że dziewczyna wyszła z domu.
Wyglądała na zdziwioną widząc mnie siedzącą na szpitalnej ławce w korytarzu, w piżamce w kotki i szlafroku. Uśmiechnęłam się do niej na tyle, ile starczyło mi sił.
- Dzień dobry, Kamila. - Powitałam ją radośnie.
Tak bardzo chciałam, żeby mnie polubiła. Tak bardzo chciałam mieć w niej przyjaciółkę i siostrę.
- SPokojnie, dojdę na to pobranie krwi. - Zapewniła mnie.
- Ale nie! - Pokręciłam głową chichotając. - Ja tu jestem, bo już się doczekać nie mogłam aż przyjdziesz. - Złapałam ją za rękę.
Wzdrygnęła się.
Mimo wszystko nie puściła i razem poszłyśmy do pokoju, w którym czekała już na nią pielęgniarka.
 Wszystko poszło sprawnie. Pielęgniarka co prawda wydoiła z niej sporo krwi, ale Nowak mnie o tym uprzedził i kupiłam jej czekoladę, żeby mi nie zasłabła. I znowu była zdziwiona.
Kompletnie nie rozumiałam dlaczego. Przecież byłam jej starszą siostrą i się o nią troszczyłam. 

- Fajny masz ten tatuaż. - Nawiązałam do czarnej dziary, którą zobaczyłam na jej ramieniu, gdy pobierano jej krew.
Szłyśmy właśnie w stronę windy. Niestety, ale nie dałabym rady wejść na ostatnie piętro o własnych siłach. Oczywiście żałowałam tego. Tak bardo byłam stęskniona za jakąkolwiek aktywnością fizyczną. A tu zwykłe przejście z łóżka do łazienki było już nie lada wyzwaniem..
- Dzięki. - Uśmiechnęła się.
Może tym sposobem jakoś nawiążę z nią dłuższą rozmowę?
- Co na nim jest? Jakieś specjalne znaczenie ma? - Dopytywałam się.
Chciałam, żeby zaczęła o sobie opowiadać. Mimo że są to naprawdę bezsensowne i błahe tematy, ale w końcu zawieranie znajomości polega na poruszaniu nawet takich rozmów. 

- W sumie nic specjalnego. Przerobiony stary tatuaż. - Wyjaśniła. 
- A co było złego w starym? - Mimo że może mnie to specjalnie nie interesowało to chciałam wyglądać na zaciekawioną. 
Najważniejsze teraz było wykazywać zainteresowanie. No i chciałam ją poznać. Z każdej, możliwej strony.
- Stary był tylko po to, by wkurzyć matkę. - Wyznała szczerze. - "I hate everyone"
 Cóż. W sumie Kamila była już po okresie buntu, jednak coś jej z niego zostało. Miała własny styl, który na pewno nie spodobałby się kobiecie, którą pamiętała z dzieciństwa.
Rude włosy związane miała wysoko w byle jaki koczek, z przewiązaną czerwoną chustką jako opaska. Coś w stylu Eweliny Lisowskiej tylko w rudej i bardziej rock`owej wersji. Kolczyk w nosie, kolczyki w uszach i czerwone usta. Na sobie miała biały, obcisły top i męską kamizelkę od garnituru, a na nadgarstkach dopasowane grube bransolety z dżetami. Dół to czarne trampki za kostkę i czarne, krótkie i strzępione szorty, najprawdopodobniej przerobione ze starych spodni.
To było... coś. Ale czy styl ubierania był ważny? Nie. Liczył się charakter. A jak na razie Kamila wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie, choć nie była zbyt rozmowna.
- I co, udało się ją wkurzyć? - Zachichotałam. Mimo że rozmawiałyśmy o kobiecie, z którą nie miałam najlepszych wspomnień, to powoli udawało mi się pozbyć tego dystansu między mną a siostrą.
Czemu? Bo się zaśmiała i jej oczy momentalnie zabłyszczały na to wspomnienie.
- I to jak! - Na jej twarzy pokazała się triumfalna mina. - Żebyś ty ją widziała to umarłabyś ze śmiechu. W jeden dzień zamieniłam sukienkę na przetarte spodnie, piercing i tatuaż były tylko dobiciem jej w ziemię.
  To było najdłuższe zdanie wypowiedziane przez Rudą. Po chwili zrozumiała, że się zapędziła. Chrząknęła i znowu pojawił się między nami dystans, jak między zupełnie obcymi osobami.
 Cholera, a było tak blisko. Ale i tak nie zamierzałam się poddać.

Ruda złapała się na tym, że się zaczęła otwierać przed Julką. Nie tak miało być. Czasami zapominała się, po co tu jest. I że jej nienawidzi tak z głębi serca. Za to, że pomimo choroby, pomimo braku rodziny i miłości miała przyjaciół i kochającego chłopaka.
Gdy weszły na salę, ta cała Majka przerzucała z programu na program w poszukiwaniu czegoś sensownego. Ruda ją poznała wczoraj, ale nie wydawało jej się, że się dogadają, mimo że był rówieśnicami.
- Hej, zostaw tu. - Rzuciła Ruda.
W telewizorze widniał Polsat Sport i transmitowany mecz Polski z Włochami.
Ruda się w duchu zaśmiała. Tak, w ten sposób może jej dopiec. Niech jej zrzednie ta rozradowana buźka.
Och, gdyby tylko znała całą prawdę nie byłaby taka milusia...
- Julka? - Zapytała dziewczyny Majka. Spoglądała na nią niepewna.
Już się sama domyśliła, dlaczego co wieczór jej koleżanka z sali płacze. I że to ma coś wspólnego z siatkówką. A nie chciała, żeby płakała.
- Niech.. niech będzie. - Machnęła ręką ze sztucznym uśmiechem doczepionym na twarzy.
Majka z wielką niechęcią pozostawiła na tym programie. To znaczy nie miała nic przeciwko siatkówce, ale nie podobała jej się mina siostry koleżanki. Niby patrzyła na mecz, ale i tak dało sie dostrzec, że spogląda na smutną Julkę z jakąś taką dziwną satysfakcją.
  Julka się męczyła. Julka była przygnębiona i smutna. Julka miała łzy w oczach. Cierpiała. A zwłaszcza wtedy, gdy Zbyszek Bartman zagrywał czy atakował. A podczas przerwy i zbliżenia na naszych reprezentantów, po prostu chowała twarz w poduszkę dusząc usilnie wypływające łzy.
  Nie pa­miętała nic tak gorzkiego, co dałoby się porównać z tym, że za­kochała się w człowieku, który nig­dy jej nie kochał.
  Uwielbiała się z nim sprzeczać o byle co i potem się godzić. TO sprawiało, że tak bardzo jej na nim zaczęło zależeć. Wstręt przerodził się w uzależnienie od jego dotyku, który wciąż czuła na swojej skórze. Nie traktowała go już jak siatkarza z reprezentacji. Traktowała go jak mężczyznę, z którym mogłaby być. Dzielić troski i zmartwienia, jak i radości i szczęśliwe chwile. Ale to było tylko w jej chorej wyobraźni. Bo ten siatkarz, Zbigniew Bartman w biało czerwonej koszulce z numerem dziewięć, stał teraz na zagrywce. I jego mina mówiła, że najważniejsza w jego życiu była tylko siatkówka.
  Ten widok bolał. Bolał na tyle, że Julka wtuliła się w poduszkę i po kryjomu pozwoliła wypłynąć z oczu gorzkiej łezce. 

  Koniec końców przyszła Anka i widząc stan przyjaciółki, sama przełączyła stację na inną.
- Widziałyście? Kac Vegas leci! - Przełączała kanały mimo oburzonej Rudej.
Ruda udawała, że jest zainteresowana siatkówką. Tak naprawdę wolała chociażby piłkę nożną... no bo piłkarze to przystojni byli, a nie tacy niewymiarowi i przerośnięci jak siatkarze.
- Ale mecz! - Skrzyżowała ręce na piersiach Kamila. Nie zamierzała odpuścić.
- Tak bardzo się interesujesz siatkówką, że nie wiesz, że to była powrótka meczu? - Prychnęła Anka. - Nasi przegrali 3:0 w półfinale. Będą grali o 3 miejsce z Rosją. Taka fanka i nie wie?
  Obydwie zmierzyły się spojrzeniem. Nagle zapanowała bardzo nieprzyjemna atmosfera. Były tak przejęte zabijaniem się na spojrzenia, że nie zauważyły jak Julka dobiega do łazienki, by zwymiotować.

  Gdy dziewczyny kłóciły się Bóg jeden wiedział o co, poczułam jak robi mi się niedobrze. Sama nie wiedziałam, czy to objawy białaczki, czy może te dwa sety, które obejrzałyśmy tak na mnie zadziałały i stres w końcu dał sobie upust.
  Pobiegłam do łazienki co sił mi w nogach pozostało, upadłam na zimne kafelki i uczepiłam się ubikacji. Zwymiotowałam wszystko, łącznie z wczorajszym obiadem.
- Julka! - Do łazienki wpadła Anka, a zaraz za nią przestraszona Majka. - Co jest? Biegnijcie po lekarza!
- Nie! Spokojnie. - Odparłam ze stoickim spokojem. - Nic mi nie jest, naprawdę. Chyba zjadłam coś nieświeżego...
  Przyjaciółka pomogła mi się podnieść i podprowadziła do umywalki. Opłukałam sobie twarz i usta, i poczułam się o niebo lepiej.
  W tym czasie Ruda przyprowadziła pielęgniarkę, która zaniepokojona moim stanem, najpierw pomogła mi się położyć, a potem zmierzyła mi temperaturę.
- Jesteś taka rozpalona. - Czule dotknęła mojego czoła. Była niezwykle zmartwiona. - Daj, zobaczymy. - Po chwili wyjęła termometr spod mojej pachy.
  Otworzyła szeroko oczy spoglądając na małe, elektroniczne urządzenie i wybiegła z sali. Dosłownie po sekundzie wróciła z doktorem Nowakiem.
- Panie doktorze, nic się nie dzieje.. - Powiedziałam słabo. Zakaszlałam.
- Powinniśmy zrobić ten przeszczep. Już niedługo trafisz do izolatki, bo zwykłe wirusy cię będą wykańczać... - Tłumaczył, jednak na marne. Julka kręciła głową z błyszczącymi świeczkami w oczach. - Białaczka wiąże się z osłabionym układem odpornościowym. W zaawansowanym stadium nawet powszechne przeziębienie cię zabije.
Ale ona i tak była zbyt uparta. Cała Julia. 

- Nie. Nie zgadzam się na przeszczep...


  Ruda poczuła coś takiego dziwnego i nieznanego wewnątrz siebie. Spoglądała na cierpiącą siostrę. Wyglądała tak, jakby umierała, ale mimo to na przeszczep się zgodzić nie chciała.
Teraz spała z zimnym okładem na czole. Ruda siedziała w połowie łóżka i wpatrywała się w nią, jakby chcąc ją zrozumieć.
 Dlaczego Julia taka była? Przecież na każdym kroku Kamila dawała jej odczuć, że nie zależy jej na dobrych relacjach. Była wobec niej wredna i oziębła. A ona i tak jej broniła. Pozwoliła oglądać ten durny mecz z Bartmanem w roli głównej, a sama po kryjomu łkała w poduszkę.
Cierpiała. Cały czas cierpiała, a jednak uśmiechała się do Rudej przy byle jakiej okazji.
Na twarzy blondyny pojawił się grymas bólu. Ruda odwróciła głowę. Bo to nie takie proste spojrzeć, gdy spojrzeniem dotyka się bólu. Gdy spogląda się na cierpiącą osobę.
Julia znowu jęknęła i zaczęła mocniej oddychać przez otwarte usta. Kamila machinalnie złapała ją za chudą rękę. O dziwo, uspokoiła się i mruknęła pod nosem coś na kształt "dziękuję".
Jak to możliwe, że Ruda to poczuła? Poczuła jakieś takie ciepło wewnątrz siebie. Czy to było współczucie? Czy to inni nazywali siostrzaną miłością?
Nie, Ruda przecież była oziębła i nie mogła tego poczuć. TO po prostu była taka chwilowa słabostka. Gdy Anka wróciła na salę, Ruda niezauważona puściła dłoń chorej siostry i na jej twarzy znowu pojawiła się obojętność.

Gdy Julia spała, jej przyjaciółka wyszła na korytarz porozmawiać ze Zbyszkiem i powiedzieć jej o zaistniałej sytuacji.
To był ostatni gwizdek na zrobienie przeszczepu. A ta uparta debilka nie chciała się na niego zgodzić. I na co jej to? Najchętniej powiedziałaby jej o prawdziwym obliczu Kamili, ale przecież wtedy to już zupełnie by się nie zgodziła na szpik od osoby, która w głębi serca ją nienawidzi.
Anka liczyła na to, że przekona Zbyszka na przyjazd do szpitala. W końcu dziś mieli się zjawić w Katowicach, bo będą grali jutro z Rosją o brąz.
- Nie mogę, bo ona się rozmyśli. - Powiedział, oczywiście mając na myśli Rudą. - Ale... postaram się coś zrobić. Wstrzymajcie się.. do jutra.
- Ale Zibi, nie ma na co czekać.
- Spróbuj ją przekonać. - Nalegał. - I bądź przy niej, dodając jej siły.
Oboje tak bardzo się bali o życie Julki. Przecież... byli już tak blisko, a jednocześnie oddalali się z każdym dniem. Bo im dłużej zwlekali z przeszczepem, tym bardziej Julia co raz bardziej go nie chciała.
Ale co musiałoby się stać, żeby się zgodziła?

Nazajutrz nastał tak bardzo wyczekiwany przez wszystkich siedemnasty września. Mecz o brąz między Polską a Rosją w XXVII Mistrzostwach Europy w Piłce Siatkowej Mężczyzn 2011 roku. Jednak nie był to jedynie dzień walki na boisku.

Bo w szpitalu Julka dawała już swoje ostatnie tchnienia życia... 



~*  *  *~


Hej, Moje Drogie, po raz drugi już dziś... 
A propos` meczu:  wiem, że trochę to wszystko niegodne z prawdą.. wiecie, ME były organizowane przez Austrię i Czechy w 2011 r., ale ŚWIADOMIE zmieniam trochę fakty. Dla dobra całej historii, zrozumcie. :)
Buziaki i pozdrowienia znad Morza
~ Wasza oddana Bloggerka





9 komentarzy:

  1. jak punktualnie :D już czytam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. "to będzie piłka na wagę jej życia".
    czytałam już wiele blogów, ale tylko Twój mnie tak wciągnął!
    czekam na nowy rozdział!
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heh, miło mi, naprawdę :)
      Również pozdrawiam !

      Usuń
  3. Boże .Ta twoja tajemniczość w końcu doprowadzi mnie do załamki nerwowej .Julia musi żyć .Nie rób mi tego ... nie uśmiercaj mi Juli .Proszę .Musi podjąć walkę .Musi .
    Rozdział nie będę pisać świetny , cudny , bomba , fenomenalny .Bo to nie oddaje mojego zachwytu nad tym opowiadaniem .

    Mam jednak pytanko które chyba wszystkie czytelniczki chcą ci zadać .Po przeczytaniu tego rozdziału .
    Czy dodasz jeszcze jeden rozdział dziś .Czy mamy się go spodziewać jutro ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej, spokojnie! Nie chcę wykończyć mojej wiernej czytelniczki, heh. :)
      Nowy rozdział pojawi się BYĆ MOŻE dzisiaj koło 21 ( w zależności czy będę miała Internet). A jeśli nie, to zapraszam jutro koło 10tej rano.
      Pozdrawiam!
      PS. Przed kolejnym rozdziałem koniecznie wypijcie Melisę lub umówcie się na wizytę do dobrego kardiologa. Rada od serca. ;D
      Buźka ;*

      Usuń
    2. Szkoda że tak późno przeczytałąm ten komentarz .Bo zdążyłam już przeczytać 30 rozdział .I powiem że doprowadziłaś mnie do łez .

      Usuń
  4. Ej, żeby mi tu ona tylko nie zmarła!
    A tak w ogóle to świetny rozdział!
    Czekam na kolejny, i naprawdę mam nadzieję na happyend. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bożeee, dziewczyno.. jeszcze będziesz mnie miała na sumieniu.. dostanę zawału przez Ciebie! :D
    Julio żyyyyj!

    OdpowiedzUsuń