niedziela, 28 lipca 2013

37. Gęste, gorzkie łzy... znowu.

"Abonent tymczasowo niedostępny". Kurwa. "Po sygnale zostaw wiadomość".
  Była już szesnasta, kiedy Bartman próbował się dodzwonić do Julki. Najpierw nie odbierała, potem wyłączyła telefon. Zajęta była? Rozładował jej się? Co jak co, ale to było do niej niepodobne. Była zbyt ogarnięta, żeby telefonu nie naładować. No a unikać go chyba już w ogóle nie miała powodu...
Kurwa, przeklął w myślach Zbyszek, a jeśli jej się coś stało? Wypadek?...
Nie, nie możliwe!

  Po kilku nieudanych telefonach siatkarz pojechał na halę na Podpromiu, po drodze zahaczając o jej mieszkanie. Nikogo jednak tam nie zastał i tylko bardziej się zdenerwował. I jeszcze ten strach, który powoli przejmował kontrolę nad jego ciałem.
Ścisnął mocno kierownicę. Naprawdę wolałby, aby się okazało, że jest na coś na niego zła. To byłoby lepsze od wszystkiego innego... 

Najbardziej przerażała go myśl, że na hali też jej nie będzie. Ostatnio często z nimi odbijała piłką na treningu. Czy to mogło być przyczyną nawrotu...? Nie, nie, nie. Od razu odrzucił od siebie te myśli. TO było niemożliwe.
Bał się. Cholera, bał się potwornie. Tak wiele już przeszli, tak bardzo się zawsze o nią martwił. I w końcu mogłoby się wydawać, że wszystko się ułoży: przyjechała tu, zamieszkała w Rzeszowie... na pewno go nadal kochała, bo inaczej by się tu nie przeprowadziła. Na jej szyi zawsze wisiał złoty łańcuszek z serduszkiem, który jej dał na urodziny .. i jednocześnie na wygraną walkę z życiem. 

  Zbyszek uderzył w kierownicę. Czy zawsze w jego życiu musi się wszystko schrzanić?!
  Mimo że jechał obszarem zabudowanym prędkość wskazywała prawie dziewięćdziesiąt na godzinę. Nie mógł odpędzić od siebie myśli tych najgorszych. Ona po prostu... zniknęła. A on miał jutro rano wyjechać... Kurwa, Julia, którą znał, na pewno nie pozwoliłaby mu odjechać bez pożegnania. Ale co się z nią działo?!

  Rzeszowska hala była całkowicie opustoszała. Sprawdził wszystko - salę, jej gabinet, toalety. Sprawadzał wszystkie pokoje i szatnie. Nic. Ani śladu po niej. 
- Nie ma jej tu. - Pan Stasiek wyszedł nagle znalazł się obok niego. - Nie marnuj tutaj czasu. 
Zbyszek był niesamowicie zdenerwowany. 
- Skąd Pan...?! 
- Przypomnij sobie. - Nakazał. - Parking. Klucze. Nie wiem, co zaszło, co widziała, ale wyglądała fatalnie... 
  Bartman powrócił wspomnieniami do sytuacji po treningu. Nie widział jej nigdzie. Chyba że... 
- Kurwa! - uderzył pięścią w ścianę z całej siły. 
 Wszystko stało się jasne. Musiała widzieć, jak rozmawiał z Miśką. I to by wyjaśniało, dlaczego ona się tak zbliżyła na parę sekund! 
- Jaki ja jestem głupi! - Zwyzywał się na głos. - Przecież to było jasne, że Martyna wykorzysta taką sytuację, by nas skłócić. Zawsze była zazdrosna! 
- Cóż.. powinieneś ją znaleźć. - Położył mu rękę na ramieniu starszy Pan. 
- Nie. Nie "powinienem". Ja MUSZĘ ją znaleźć. - Powiedział stanowczo podkreślając odpowiednie słowa, po czym wybiegł z hali. 
  gdy wsiadł do samochodu i pędem wyjechał z parkingu na główną drogę, zadzwonił do Anki. 

- Wszystko masz? - Anka siedziała na brzegu łóżka i patrzyła, jak Piotrek upycha swoje rzeczy do torby. - Buty, stroje treningowe? 
  Siatkarz spojrzał na nią spokojnie. 
- Relax. Jadę tylko na tydzień, więc nawet jak czegoś zapomnę to nie umrę... - Wstał z podłogi i usiadł obok niej. 
- Ja chyba bardziej przeżywam ten wyjazd niż ty sam. 
  Chłopak objął ją ramieniem, na co na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech i delikatny rumieniec. 
- Szybko do was wrócę. - Drugą rękę położył jej na brzuchu. 
- Właśnie, widzisz. Mam wizytę u ginekologa w tym tygodniu. Przypomniałeś mi. - Uderzyła się w głowę.- Muszę Julkę ogarnąć, żeby ze mną poszła. 
- Sądzę, że będzie się nudzić, bo Bartman też jedzie. Także na mur beton pojedzie. - Zapewnił. 
Gdy już miał pocałować swoją narzeczoną, rozległ się skoczny dzwonek telefonu. Anka wyciągnęła komórkę z kieszeni spodni. 
- Bartman. - Powiedziała spoglądając na wyświetlacz. 
- Ten to ma wyczucie.. 
  Anka westchnęła. Zwykle by nie odebrała, bo zazwyczaj są to jakieś głupoty - cały Bartman. Ale teraz miała dziwne przeczucie, więc zdecydowała się wcisnąć zieloną słuchawkę. 
- Czego nie wiesz? - Zapytała Zbyszka patrząc na Piotrka. Przyglądał jej się zaciekawiony. 
- Powiedz, że jest z tobą Julka. - Jego zdenerwowany głos  zaskoczył dziewczynę. 
- Nie powiem bo jej tu nie ma... Zibi, co jest? - Ona sama też już się denerwowała. 
Piotrek najwyraźniej zauważył, że coś jest nie tak, bo przybliżył się by słyszeć rozmowę. 
- Chyba widziała że rzekomo całuję się z Miśką.
- CO?! - Rzucili jednocześnie Pit i Anka. - Jak to? Całowaliście się? - Dopytywała dziewczyna. 
- NIE! - Oburzył się. - Ale ona zrobiła to w ten sposób, żeby tak to wyglądało... 
- Kurwa. - Przeklęła pod nosem przyjaciółka. - Jeśli faktycznie dlatego zniknęła to mamy problem. Może być wszędzie!
  W słuchawce zapadła cisza. Słychać było parę wulgarnych słów w tle skierowanych do innych kierowców. 
- Ta, jeszcze niech się zabije kretyn.. - Westchnął Cichy Pit. - A ty się uspokój, w ciąży jesteś...  
  Anka jednak nawet tego nie usłyszała. 
- Bartman, - powiedziała władczym tonem do telefonu - znajdziemy ją. 
- Nie, nie. - Zaprzeczył Piotrek. - Ty jedziesz do rodziców. Nie zapominaj, że nie możesz się denerwować. 
- Ale.. 
- Bez dyskusji. Piotrek ma rację. - Zgodził się z nim Zibi.- Zadzwonimy po Kosę i ją znajdziemy... jakoś. - W jego głosie było słychać smutek i zmartwienie. 
- Idę zadzwonić do Kosoka. - Rzucił Piotrek i wybiegł z pokoju. 
- Zbyszek.. - Szepnęła jeszcze do telefonu.
Nastała cisza. 

Dziewczyna mogłaby przysiąc, że Bartman płacze. Znała go aż za dobrze. Tylko grał takiego twardego. I takie rzeczy, zwłaszcza związane z Julką, najpierw budziły w nim złość i rozgoryczenie, a potem sprawiały, że z jego zielonych oczu płynęły łzy z bezsilności.
Tak samo było przed niecałym rokiem. Płakał. Płakał co noc. Bo przecież wewnątrz też był człowiekiem, też miał uczucia... a miłość to również troska i tęsknota, które wtedy w nim się skumulowały i płaczem dawał upust tym emocjom...
Oczywiście to się powtarzało w kółko, bez końca.

- Znajdziemy ją, nie martw się. - Dodała, a siatkarz się rozłączył. 

Była już osiemnasta, kiedy wszyscy wyszli ze swoich domów. Kosa i Bartman już krążyli po mieście, sprawdzając kawiarnie, parki.. wszystko ci się dało i gdzie mogła teraz być.
Przyjaciele byli niesamowicie zmartwieni. Anka dzwoniła do przyjaciółki cały czas, jednak ona miała wyłączony telefon. Zadzwoniła więc do rodziców powiedzieć, że zaraz u nich będzie. Byli w sklepie, ale mieli dojechać mniej więcej w tym czasie co ona. 
- Spokojnie, znajdziemy ją. - Przytulił ją Piotrek przed domem rodziców, których jeszcze nie było. - Poczekać z tobą, aż przyjadą? 
- Nie, jedź. Oni zaraz przyjadą. - Zapewniła go. Chłopak wsiadł do samochodu. - ZNajdźcie ją. I dzwoń na bieżąco. 
  Skinął głową i ruszył. Od razu zadzwonił do chłopaków, w których miejscach jeszcze nie byli i pędem tam pojechał. 
  Ania weszła do domu. Rodzice powinni być lada moment, więc czuła się bezpiecznie. bardziej niż o siebie martwiła się jednak o przyjaciółkę... 
  Poszła do swojego starego pokoju, by sie położyć na parę minut. Stanowczo zbyt dużo emocji jak na jeden dzień. Wyjazd Piotrka, ciąża, zniknięcie Julki... to ją powoli przerastało. 
  gdy już miała otworzyć drzwi, usłyszała płacz. 
- Co...? - Szepnęła do siebie. Po chwili ją olśniło i szybko weszła do środka. - Julka! - Krzyknęła.
  Zapłakana dziewczyna spojrzała na nią odrywając twarz z poduszki, która była już cała mokra. 
- Ania... - Wyjąkała przez łzy. Wciąż łkała jak dziecko. 
  Przyjaciółka bez słowa podeszła do łóżka i przytuliła ją. 
- Spokojnie. już tu jestem... - Głaskała ją po włosach pocieszając, jak mama małe dziecko.
- Ale.. ale on...! - Bełkotała, jednak nie potrafiła powiedzieć, co się stało. 
- Wszystko wiem. - Przerwała jej. oderwała się od niej i spojrzała jej w oczy. - Julka, on tego nie zrobił. 
- Wiem co widziałam. - Raz po raz podciągała nosem. Anka wierzchem dłoni starła jej łzy z policzków. 
- Ale ja z nim rozmawiałam. I ty też musisz to zrobić.  
Już sięgnęła po telefon, by zadzwonić do Bartmana i powiedzieć mu, gdzie jest Julka, jednak ta ją powstrzymała. 
- Proszę, nie. Nie dziś. Ja... muszę to przemyśleć... - Westchnęła spuszczając głowę. - Tak dużo się dzieje. Tak dużo, że ja już nic nie rozumiem. Nie mogę pojąć, co czuję...
Kochała go, to było jasne. Ale jeszcze tak niedawno temu próbowała o nim zapomnieć przez wzgląd na ich wspólne dobro. 

- Ale Julka, oni jutro wyjeżdżają! 
- Proszę. 
  Jej krótkie "proszę" sprawiło, że Anka rozłączyła dzwoniący do niego już telefon. Zamiast tego zadzwoniła do Piotrka. 
- Mam ją. - Rzuciła krótko nie spuszczając wzroku z przyjaciółki. - Poinformuj chłopaków, że wszystko w porządku. - Rozłączyła się. 
  Nie minęło dużo czasu, jak rozległ się dźwięk telefonu Anki. Dzwonił Bartman. 
- Martwi się. Muszę odebrać. - Nacisnęła zieloną słuchawkę. Julka przełknęła głośno ślinę. - No? 
- Gdzie ona jest?! - Tak krzyknął, że aż Julka to usłyszała. Wzdrygnęła się. 
Anka spojrzała na nią pytająco. Blondynka złożyła ręce w modlitewnym geście prosząc, by nie mówiła. 
- Zbyszek... daj jej czas. 
- Czas? - Prychnął. - Ja jutro wyjeżdżam! 
- Ale ona z tobą nie porozmawia! Jedź do domu, odpocznij. 
- Jesteście u twoich rodziców, tak? - Zapytał mimo wszystko. Julka wyrwała telefon Ance z rąk. 
- Zbyszek, odpuść. - Załamywał jej się głos. 
  W telefonie nastała chwila ciszy. 
- Porozmawiajmy. 
- Daj mi ten tydzień. Bo to wszystko jest dla mnie jednym wielkim szokiem.- Westchnęła. - Tak wiele się zmieniło...
- Nic się nie zmienił. Kocham Cię przecież!
- Ale chodzi mi o otoczenie, Zbyszku. Wszystko wokół się zmieniło i znowu zaczynają się jakieś niedomówienia i problemy..

  Bartman znowu nic nie mówił. 
- Przepraszam za wszystko. - Odpuścił. Jego głos był taki dobijający, że kuło ją serce. - Kocham cię. - Powiedział raz jeszcze.
- Szerokiej drogi. 
Rozłączyła się i od razu rzuciła się w ramiona przyjaciółki próbując nie zapłakać. 

Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam, ale zadziałał na mnie tak usypiająco spokój Anki. Gdy obudziłam się punktualnie o czwartej nad ranem jej już nie było. Najprawdopodobniej pojechała odwieźć Piotrka pod halę na Podpromiu, skąd mieli odjechać. Wstałam z łóżka nie mogąc ponownie zasnąć i bezsensownie chodziłam po ankowym pokoju. Zaczynało mi się robić gorąco. Z minuty na minutę serce biło coraz mocniej i szybciej. Wyszłam na balkon i usiadłam w starym fotelu. Noc była piękna. Niebo czyste i gwieździste. Lekki, chłodny wiaterek muskał moje rozgrzane ciało dając dziwne ukojenie. 
Serce się uspokoiło. Włączyłam telefon. Była już czwarta piętnaście. 
" Odjechali. Pomyślałam, że chcesz wiedzieć." - wiadomość od Anki z godziną czwarta dwadzieścia dwie. 
I dopiero po chwili zorientowałam się, że z moich oczu wypływają gęste, gorzkie łzy.. 




~*  *  *~
Hej, Moje Drogie! 
Macie tu rozdział. Miałam wrzucić jutro rano i dodawać po jednym dziennie, ale co mi tam... jak macie przeczytać to i tak przeczytacie :)
Jak widzicie, wszystko znowu zaczęło się pierdolić. Cóż. Wiadomo, w mojej główce różne dziwne rzeczy się tworzą, także zrozumcie. 

Już niedługo Julcia spełni swoje stare marzenie! I nie będzie ono związane wcale ze Zbyszkiem. ;> Jak myślicie, co to będzie? ;3

Buziaki!




4 komentarze: