sobota, 27 lipca 2013

34. Wypijmy za długie i beztroskie życie.

Gdy nagle drzwi otworzyły się z wielkim impetem przeraziłam się. 
- NIESPODZIANKA!
Stałam jak posąg. Dosłownie ręce mi opadły. Co oni tu?... Jak?... 
- Ja... - Zaczęłam niepewnie, jednak zabrakło mi słów. Byłam zaskoczona i zdenerwowana jednocześnie. 
- Nie gadaj tylko wchodź. - Anka popchnęła mnie do mieszkania. 
Wciąż nie potrafiłam wykrztusić z siebie ani słowa. Byli tu wszyscy. Wszyscy, których lubiłam czy ceniłam. 
- O co chodzi? - Tylko na to pytanie się zdobyłam, gdy goście mnie otoczyli. 
- O to co nie biega! - Zaśmiał się Kurek. - No jak to o co? Parapetówa! 
Ja nie mogę! Imprezki im się zachciało! W moim mieszkaniu!... 
- Ale skąd... kto miał moje klucze? 
- Zapytaj swojego chłopaka. - Aktorsko ruszał brwiami Kosok. 
Spojrzałam na Bartmana. Wyglądał na niezwykle rozbawionego. 
O, nie. Tak to my się bawić nie będziemy, panie Zbyszku. Grzebał w mojej torebce! Potem muszę sobie z nim porozmawiać. 
  Nim zdążyłam pójść go zabić, Anka pociągnęła mnie w stronę mojego pokoju i nakazała mi się przebrać w dzisiejszą zdobycz. 
Wszystko robiłam pod wpływem innych. Mieli nade mną jakąś dziwną przewagę psychiczną i po prostu im ulegałam. A może po prostu... ufałam? 
- Wow! - Kurek jak to Kurek, pierwszy klasnął w dłonie, gdy stanęłam w progu wejścia do salonu. 
- No, no. Bartman to ma szczęście.. - Tym razem skomentował Wlazły, mierząc mnie od góry do dołu. 
  Winiarski od razu zdzielił go z łokcia. 
- Szampon, chyba nie masz zamiaru mnie zdradzić. 
- Ależ oczywiście, że nie, Misiek. - Przytulili się.
Boże, ile oni już wypili?.. W sumie skoro zostali w Rzeszowie na trochę dłużej niż mecz to imprezy mieli codziennie w hotelu. A znałam ich na tyle, by stwierdzić, że na pewno nie przepuścili takiej okazji. 

- Wyglądasz pięknie. - Mruknął mi do ucha nagle Bartman.
No tak, miałam na sobie sukienkę kupioną - zdaniem Anki - specjalnie dla niego.
Zarumieniona spuściłam głowę. Wszystko mnie już peszyło.
- A dawajże ją! - Nagle przed nami stanęła jak znikąd Monika, z szeroko rozłożonymi rękami.
 Ta dziewczyna nic a nic się nie zmieniła. Tak samo piękna, a może jeszcze piękniejsza?
- Monia! - Uściskałyśmy się jak stare, dobre przyjaciółki.
- Kurde, wyglądasz wspaniale. - Obejrzała mnie od góry do dołu. - Ale czego się spodziewać po dziewczynie Zbyszka.
- I vice versa! - Zaśmiałam się. - Grzesiek też wiedział, kogo wybiera.
- My to mamy szczęście, nie? - Anka rzuciła nam ręce na ramiona i tym samym przybliżyła nas wszystkie do siebie. - I dlatego musimy trzymać się razem.
Spojrzałyśmy w kierunku stojących kilka kroków dalej siatkarzy, wśród których znaleźli się również ci nasi.
- Koniecznie. - Uśmiechnęła się Monika. - Bo ci siatkarze to czasem do szału potrafią doprowadzić.
- Czasem. - Prychnęłam, a dziewczyny zachichotały.
- Ej, dziewczyny! - Nagle przy nas znalazł się Kuraś. Wyciągnął mnie za rękę w sam środek ich niewymiarowego kółeczka i niemalże zginęłam w tłumie facetów. Od razu wcisnął mi ktoś kieliszek szampana do ręki.
- Toast za Julcię! - Bartman objął mnie ramieniem i uniósł swój kieliszek w górę. Pozostali uczynili to samo.
- Za jej dobrą decyzję przeprowadzki do Rzeszowa! - Krzyknął ktoś.
- Za przyjaźń!
- Za nową pracę i mieszkanie!

- Ludzie,  - wtrąciła Monika stając z mojej drugiej strony - i najważniejsze! Za długie i beztroskie życie! 
  I wszyscy, jak jeden mąż, jednym haustem wypiliśmy szampan, by potem móc upijać się innymi trunkami.
  Dochodziła już północ, kiedy obie z Anką opuściłyśmy gości i siadłyśmy sobie w kuchni. Anka wyglądała... dziwnie. Jak nigdy. To znaczy - nie była pijana. Aż zaczęłam się zastanawiać czy to możliwe, że nie tknęła ani kieliszka szampana? Dziwne... ale może nawet nie zauważyłam, bo wciąż rozmawiałam z kimś innym. 
Sama nie byłam również pijana, jak to kiedyś miałam w zwyczaju. Wolałam spasować, bo Bartman już kompletnie świrował i wolałam go mieć na oku. 
Monika w sumie miała podobnie. Krok w krok nie opuszczała Kosoka, którego wręcz dziś nie poznawałam. Ech, faceci. Dajcie im trochę swobody i widać, co się dzieje...
- Wiesz, Julka... - Anka siedziała na przeciwko mnie wpatrując się w sok pomarańczowy w szklance. 
Nikogo nie było w kuchni. pełna dyskrecja, wiec mogła się wygadać. 
- Co się dzieje? - Położyłam rękę na jej dłoni. 
  Spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła. 
- Jestem w ciąży. 
  W... w ciąży?!
  Przez jej wyznanie najpierw próbowałam ogarnąć, czy żartuje. Ale ona się uśmiechała. Wyglądała, jakby kwitła, cała rozpromieniona. Mówiła prawdę. I cieszyła się. 
- Gratuluję! - Wstałam od stołu i ją wyściskałam. - Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś?! 
- Wiesz, pierwszy trymestr jest niebezpieczny. Wolałam nie zapeszać... - Wyznała szczerze. Doskonale ją rozumiałam. Szkoda tylko, że nie było mnie z nią wcześniej... - Ale wiesz, dowiedziałaś się jako pierwsza. Oczywiście zaraz po Piotrku. 
  Z powrotem zasiadłam na krześle. 
  Anka w ciąży, no kto by pomyślał. 
- Staraliście się? 
- Wiesz, ja bardzo chciałam zawsze być młodą mamą. Poza tym mam dwadzieścia cztery lata. Idealnie na pierwsze dziecko. - Tłumaczyła mi. - No a Piotrek... w sumie wiesz jak to on. Potwierdził moje słowa, mimo że jest w szczytowej formie i często będzie na wyjazdach.
- Dobrze, że to on. - Uśmiechnęłam się. Pod tym kątem Piotrek był ideałem. - A ślub? 
- Właśnie... planujemy na wrzesień. - Zauważyłam, ze przyjaciółka się rumieni.- Liczę na ciebie. - Dodała poważnie. 
Zaśmiałam się. 
- Pewnie, pomogę ci. 
Wyobrażałam sobie Ankę w cudownej, białej sukni ślubnej, w welonie na głowie i bukietem w rękach. Poniekąd jej zazdrościłam... choć jeszcze rok temu byłam pewna, że na pewno nie dożyję własnego ślubu...
Przyjaciółka chyba zauważyła, że rozmyślam na te tematy. 
- Hej, na ciebie też niedługo przyjdzie czas. - Zapewniła. Ona tak dobrze mnie znała. - Bartman raczej zwlekać nie będzie.
 Chciałabym w to wierzyć. Tyle razem przeszliśmy. To dzięki niemu i dla niego dalej żyję. Czy to naprawdę się nigdy nie skończy? Ta beztroska? Miłość? To zakochane spojrzenie i błysk w oku?... 
 Westchnęłam głęboko nic nie odpowiadając. W palcach obracałam delikatnie złote serduszko wiszące na mojej szyi. 
- Chodźmy do nich, zanim zmontują coś głupiego. - Zmieniłam temat i razem wróciłyśmy do pozostałych. 
  Rozejrzałam się po salonie. Nigdzie nie było ani Piotrka ani Bartmana. Spojrzałam pytająco na przyjaciółkę, a ona jedynie wzruszyła ramionami. 
- Piotrek miał mu też powiedzieć, choć nie jestem taka pewna czy to dobry pomysł... 
  O wilku mowa. Nagle usłyszałyśmy, jak ktoś trzaska drzwiami na korytarz i po chwili zjawili się w salonie. Bartman cały rozpromieniony, jakby własnie wygrał w totka, a Cichy Pit... jak to Cichy Pit...
- Ej, ludzie! Piotrek ma dla was newsa! - Przekrzyczał wszystkich Zb. 
  Wytrzeszczyłam na niego oczy, a Anka pokręciła głową. 
- Zaczyna się... - Rzuciła cicho i złapała się za głowę. - Cały Bartman.. 
  Wszyscy spojrzeli na Piotrka wyczekująco. On jednak podrapał sie po głowie, nie wiedząc, jak to powiedzieć. 
  Bartman zniecierpliwiony przewrócił oczami. 
- Będziemy mieli dziecko! - Uprzedził Cichego Pita. 
  Wtedy wszystkie oczy skierowały się ku mnie. 
- Ja nie! To nie ja jestem w ciąży! 
- Piotrek z Bartmanem?! - Winiarski dosłownie się przeraził. Poza tym nikt nie ogarniał. 
- Och, ludzie... - Anka wstała kręcąc głową. Podeszła do Piotrka i go objęła w pasie.- Nie oni. My!
- Och, to wspaniale! - Pierwsza podeszła Monika ściskając Anię. - Gratulacje! 
  Wszyscy zgromadzili się koło błogosławionej pary. Oboje wyglądali na szczęśliwych. To był wspaniały widok. 
  Zbyszek opadł obok mnie na kanapie, uśmiechnięty od ucha do ucha. 
- Wiesz co, czasem to ugryzłbyś się w język. - Skwitowałam jego zachowanie. Jak zwykle, to on musiał coś palnąć. 
- Ale to taka wspaniała nowina! - Objął mnie ramieniem i patrzył na przyjaciół. - Aż przyjemnie na nich patrzeć. 
 Miał rację. Nasi przyjaciele wiedli spokojne, beztroskie życie. Niedługo będzie ślub, potem pojawi się słodkie dzieciątko. Taka prosta i normalna rzecz, a daje tyle szczęścia. 
- A ty co o tym myślisz? - Zapytał spoglądając na mnie. 
- O nich? - Wskazałam palcem na Pita i Ankę. - Cieszę się razem z nimi. 
- Nie o nich. O takim życiu. Wspólnym życiu. O Dzieciach. 
 Wzdrygnęłam się. Co mu nagle strzeliło do głowy, żeby rozmawiać o takich rzeczach! 
- Wiesz co, chodź, położysz się już spać. 
Pociągnęłam go za rękę do pokoju. Jak się spodziewałam, zasnął od razu jak małe dziecko, a ja wróciłam do radujących się gości. 


~*  *  *~
Rozdział krótki, wiem, ale to przez fakt, że wrzucę za minutkę kolejny. 
Dlaczego?
Otóż tylko do jedenastej mam neta. Potem idziemy na smażing na plaży, a potem jeszcze na chwilę na miasto i wracamy do domu. Przed nami 12h jazdy, bo aż pod same Katowice :)
Szkoda, bo to jak powrót do rzeczywistości. A tu jest tak pięknie.. ech.


3 komentarze:

  1. Rozdział świetny .Aaaaa Ania jest w ciąży z Pitem :D Jak świetna wiadomość :D Rozwalił mnie teks Winiara .że niby Pit z Bartmanem .Hehe .

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo, dwa nowe :D zabieram sie za czytanie!

    OdpowiedzUsuń