- NIESPODZIANKA!
Stałam jak posąg. Dosłownie ręce mi opadły. Co oni tu?... Jak?...
- Ja... - Zaczęłam niepewnie, jednak zabrakło mi słów. Byłam zaskoczona i zdenerwowana jednocześnie.
- Nie gadaj tylko wchodź. - Anka popchnęła mnie do mieszkania.
Wciąż nie potrafiłam wykrztusić z siebie ani słowa. Byli tu wszyscy. Wszyscy, których lubiłam czy ceniłam.
- O co chodzi? - Tylko na to pytanie się zdobyłam, gdy goście mnie otoczyli.
- O to co nie biega! - Zaśmiał się Kurek. - No jak to o co? Parapetówa!
Ja nie mogę! Imprezki im się zachciało! W moim mieszkaniu!...
- Ale skąd... kto miał moje klucze?
- Zapytaj swojego chłopaka. - Aktorsko ruszał brwiami Kosok.
Spojrzałam na Bartmana. Wyglądał na niezwykle rozbawionego.
O, nie. Tak to my się bawić nie będziemy, panie Zbyszku. Grzebał w mojej torebce! Potem muszę sobie z nim porozmawiać.
Nim zdążyłam pójść go zabić, Anka pociągnęła mnie w stronę mojego pokoju i nakazała mi się przebrać w dzisiejszą zdobycz.
Wszystko robiłam pod wpływem innych. Mieli nade mną jakąś dziwną przewagę psychiczną i po prostu im ulegałam. A może po prostu... ufałam?
- Wow! - Kurek jak to Kurek, pierwszy klasnął w dłonie, gdy stanęłam w progu wejścia do salonu.
- No, no. Bartman to ma szczęście.. - Tym razem skomentował Wlazły, mierząc mnie od góry do dołu.
Winiarski od razu zdzielił go z łokcia.
- Szampon, chyba nie masz zamiaru mnie zdradzić.
- Ależ oczywiście, że nie, Misiek. - Przytulili się.
Boże, ile oni już wypili?.. W sumie skoro zostali w Rzeszowie na trochę dłużej niż mecz to imprezy mieli codziennie w hotelu. A znałam ich na tyle, by stwierdzić, że na pewno nie przepuścili takiej okazji.
- Wyglądasz pięknie. - Mruknął mi do ucha nagle Bartman.
No tak, miałam na sobie sukienkę kupioną - zdaniem Anki - specjalnie dla niego.
Zarumieniona spuściłam głowę. Wszystko mnie już peszyło.
- A dawajże ją! - Nagle przed nami stanęła jak znikąd Monika, z szeroko rozłożonymi rękami.
Ta dziewczyna nic a nic się nie zmieniła. Tak samo piękna, a może jeszcze piękniejsza?
- Monia! - Uściskałyśmy się jak stare, dobre przyjaciółki.
- Kurde, wyglądasz wspaniale. - Obejrzała mnie od góry do dołu. - Ale czego się spodziewać po dziewczynie Zbyszka.
- I vice versa! - Zaśmiałam się. - Grzesiek też wiedział, kogo wybiera.
- My to mamy szczęście, nie? - Anka rzuciła nam ręce na ramiona i tym samym przybliżyła nas wszystkie do siebie. - I dlatego musimy trzymać się razem.
Spojrzałyśmy w kierunku stojących kilka kroków dalej siatkarzy, wśród których znaleźli się również ci nasi.
- Koniecznie. - Uśmiechnęła się Monika. - Bo ci siatkarze to czasem do szału potrafią doprowadzić.
- Czasem. - Prychnęłam, a dziewczyny zachichotały.
- Ej, dziewczyny! - Nagle przy nas znalazł się Kuraś. Wyciągnął mnie za rękę w sam środek ich niewymiarowego kółeczka i niemalże zginęłam w tłumie facetów. Od razu wcisnął mi ktoś kieliszek szampana do ręki.
- Toast za Julcię! - Bartman objął mnie ramieniem i uniósł swój kieliszek w górę. Pozostali uczynili to samo.
- Za jej dobrą decyzję przeprowadzki do Rzeszowa! - Krzyknął ktoś.
- Za przyjaźń!
- Za nową pracę i mieszkanie!
- Ludzie, - wtrąciła Monika stając z mojej drugiej strony - i najważniejsze! Za długie i beztroskie życie!
I wszyscy, jak jeden mąż, jednym haustem wypiliśmy szampan, by potem móc upijać się innymi trunkami.
Dochodziła już północ, kiedy obie z Anką opuściłyśmy gości i siadłyśmy sobie w kuchni. Anka wyglądała... dziwnie. Jak nigdy. To znaczy - nie była pijana. Aż zaczęłam się zastanawiać czy to możliwe, że nie tknęła ani kieliszka szampana? Dziwne... ale może nawet nie zauważyłam, bo wciąż rozmawiałam z kimś innym.
Sama nie byłam również pijana, jak to kiedyś miałam w zwyczaju. Wolałam spasować, bo Bartman już kompletnie świrował i wolałam go mieć na oku.
Monika w sumie miała podobnie. Krok w krok nie opuszczała Kosoka, którego wręcz dziś nie poznawałam. Ech, faceci. Dajcie im trochę swobody i widać, co się dzieje...
- Wiesz, Julka... - Anka siedziała na przeciwko mnie wpatrując się w sok pomarańczowy w szklance.
Nikogo nie było w kuchni. pełna dyskrecja, wiec mogła się wygadać.
- Co się dzieje? - Położyłam rękę na jej dłoni.
Spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.
- Jestem w ciąży.
W... w ciąży?!
Przez jej wyznanie najpierw próbowałam ogarnąć, czy żartuje. Ale ona się uśmiechała. Wyglądała, jakby kwitła, cała rozpromieniona. Mówiła prawdę. I cieszyła się.
- Gratuluję! - Wstałam od stołu i ją wyściskałam. - Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś?!
- Wiesz, pierwszy trymestr jest niebezpieczny. Wolałam nie zapeszać... - Wyznała szczerze. Doskonale ją rozumiałam. Szkoda tylko, że nie było mnie z nią wcześniej... - Ale wiesz, dowiedziałaś się jako pierwsza. Oczywiście zaraz po Piotrku.
Z powrotem zasiadłam na krześle.
Anka w ciąży, no kto by pomyślał.
- Staraliście się?
- Wiesz, ja bardzo chciałam zawsze być młodą mamą. Poza tym mam dwadzieścia cztery lata. Idealnie na pierwsze dziecko. - Tłumaczyła mi. - No a Piotrek... w sumie wiesz jak to on. Potwierdził moje słowa, mimo że jest w szczytowej formie i często będzie na wyjazdach.
- Dobrze, że to on. - Uśmiechnęłam się. Pod tym kątem Piotrek był ideałem. - A ślub?
- Właśnie... planujemy na wrzesień. - Zauważyłam, ze przyjaciółka się rumieni.- Liczę na ciebie. - Dodała poważnie.
Zaśmiałam się.
- Pewnie, pomogę ci.
Wyobrażałam sobie Ankę w cudownej, białej sukni ślubnej, w welonie na głowie i bukietem w rękach. Poniekąd jej zazdrościłam... choć jeszcze rok temu byłam pewna, że na pewno nie dożyję własnego ślubu...
Przyjaciółka chyba zauważyła, że rozmyślam na te tematy.
- Hej, na ciebie też niedługo przyjdzie czas. - Zapewniła. Ona tak dobrze mnie znała. - Bartman raczej zwlekać nie będzie.
Chciałabym w to wierzyć. Tyle razem przeszliśmy. To dzięki niemu i dla niego dalej żyję. Czy to naprawdę się nigdy nie skończy? Ta beztroska? Miłość? To zakochane spojrzenie i błysk w oku?...
Westchnęłam głęboko nic nie odpowiadając. W palcach obracałam delikatnie złote serduszko wiszące na mojej szyi.
- Chodźmy do nich, zanim zmontują coś głupiego. - Zmieniłam temat i razem wróciłyśmy do pozostałych.
Rozejrzałam się po salonie. Nigdzie nie było ani Piotrka ani Bartmana. Spojrzałam pytająco na przyjaciółkę, a ona jedynie wzruszyła ramionami.
- Piotrek miał mu też powiedzieć, choć nie jestem taka pewna czy to dobry pomysł...
O wilku mowa. Nagle usłyszałyśmy, jak ktoś trzaska drzwiami na korytarz i po chwili zjawili się w salonie. Bartman cały rozpromieniony, jakby własnie wygrał w totka, a Cichy Pit... jak to Cichy Pit...
- Ej, ludzie! Piotrek ma dla was newsa! - Przekrzyczał wszystkich Zb.
Wytrzeszczyłam na niego oczy, a Anka pokręciła głową.
- Zaczyna się... - Rzuciła cicho i złapała się za głowę. - Cały Bartman..
Wszyscy spojrzeli na Piotrka wyczekująco. On jednak podrapał sie po głowie, nie wiedząc, jak to powiedzieć.
Bartman zniecierpliwiony przewrócił oczami.
- Będziemy mieli dziecko! - Uprzedził Cichego Pita.
Wtedy wszystkie oczy skierowały się ku mnie.
- Ja nie! To nie ja jestem w ciąży!
- Piotrek z Bartmanem?! - Winiarski dosłownie się przeraził. Poza tym nikt nie ogarniał.
- Och, ludzie... - Anka wstała kręcąc głową. Podeszła do Piotrka i go objęła w pasie.- Nie oni. My!
- Och, to wspaniale! - Pierwsza podeszła Monika ściskając Anię. - Gratulacje!
Wszyscy zgromadzili się koło błogosławionej pary. Oboje wyglądali na szczęśliwych. To był wspaniały widok.
Zbyszek opadł obok mnie na kanapie, uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Wiesz co, czasem to ugryzłbyś się w język. - Skwitowałam jego zachowanie. Jak zwykle, to on musiał coś palnąć.
- Ale to taka wspaniała nowina! - Objął mnie ramieniem i patrzył na przyjaciół. - Aż przyjemnie na nich patrzeć.
Miał rację. Nasi przyjaciele wiedli spokojne, beztroskie życie. Niedługo będzie ślub, potem pojawi się słodkie dzieciątko. Taka prosta i normalna rzecz, a daje tyle szczęścia.
- A ty co o tym myślisz? - Zapytał spoglądając na mnie.
- O nich? - Wskazałam palcem na Pita i Ankę. - Cieszę się razem z nimi.
- Nie o nich. O takim życiu. Wspólnym życiu. O Dzieciach.
Wzdrygnęłam się. Co mu nagle strzeliło do głowy, żeby rozmawiać o takich rzeczach!
- Wiesz co, chodź, położysz się już spać.
Pociągnęłam go za rękę do pokoju. Jak się spodziewałam, zasnął od razu jak małe dziecko, a ja wróciłam do radujących się gości.
~* * *~
Rozdział krótki, wiem, ale to przez fakt, że wrzucę za minutkę kolejny.
Dlaczego?
Otóż tylko do jedenastej mam neta. Potem idziemy na smażing na plaży, a potem jeszcze na chwilę na miasto i wracamy do domu. Przed nami 12h jazdy, bo aż pod same Katowice :)
Szkoda, bo to jak powrót do rzeczywistości. A tu jest tak pięknie.. ech.
Rozdział świetny .Aaaaa Ania jest w ciąży z Pitem :D Jak świetna wiadomość :D Rozwalił mnie teks Winiara .że niby Pit z Bartmanem .Hehe .
OdpowiedzUsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuńooo, dwa nowe :D zabieram sie za czytanie!
OdpowiedzUsuń