piątek, 2 sierpnia 2013

47. Nikt z nas nie lubi pożegnań...

Ale ja stałam wciąż w zupełnym bezruchu, kompletnie nie przygotowana na jakąkolwiek obronę. Z przestraszonym psiakiem za swoimi nogami. Przed mężczyzną, który zbliżał się w moją stronę, z ostrzem noża skierowanym prosto w moje serce...


- Kurwa mać! - Przeklął Zbyszek uderzając pięściami w kierownicę. - Akuratnie teraz?!
  Na głównej, rzeszowskiej ulicy zrobił się zator drogowy. Ludzie wychodzili z aut sprawdzić, co się dzieje lub po prostu zapalić papierosa z nerwów. Bartman sam nie potrafił opanować emocji.
- Ja pierdole, jakiś idiota zatarasował przejazd. - Mówił jakiś mężczyzna przechodzący obok jego samochodu. Wszystko dokładnie słyszał przez opuszczoną na maxa szybę.
- Jak zatarasował? - Zdziwił się ten drugi.
- No normalnie, rozpierdoliło mu się coś na środku skrzyżowania. - Poirytował się rozmówca. - Szykuje się z pół godziny sterczenia, zanim go usuną...
 Pół godziny?! Ale Zbyszek nie miał tyle czasu! A przecież był... no właśnie, tylko kilometr już od jej osiedla. Nie było sensu stać! Zwłaszcza, że Julia nie odzywała się już w telefonie i do głowy przychodziły mu najgorsze myśli.
 Podjechał nieco bliżej i kawałek chodnikiem wjechał w wąską uliczkę, parkując samochód byle jak.
Wyskoczył jak torpeda i sprintem biegł między blokami.
Julia, trzymaj się. - Mówił w myślach. - Już biegnę. 


Byłam cała oblana potem. Bałam się. Nikogo nie było w pobliżu. Tylko ja, Max i On. Wariat, psychopata, mój niedoszły gwałciciel i... najprawdopodobniej morderca.
Jego niebieskie oczy się zmieniły. Dalej były lodowate, ale teraz można było w nich dostrzec opętanie. Taki.. szał. I chęć zabicia. Mnie. 

- Teraz tu ci nikt nie pomoże. - Przekładał ostre narzędzie z ręki do ręki.
Bawił się mną i moimi emocjami. Kurwa, jak chce mnie zabić to niech to zrobi teraz! Szybko!
- A twój ukochany? - Zakpił. - Po raz drugi ci nie zdąży. - Cmoknął zniesmaczony.
 Zacisnęłam dłonie w pięści. Po policzkach spłynęły mi łzy.
- Oj, ale nie płacz - podszedł bliżej, a ja zrobiłam malutki krok w tył - zaraz będzie po wszystkim, obiecuję! - Zaśmiał się szaleńczo.
  Na sam koniec spojrzałam na dół, na Max`a. Niepewnie wychylał się zza mojej nogi i spoglądał na mnie smutnymi i przestraszonymi oczkami.
Przepraszam, piesku. Pewnie spodziewałeś się, że cię obronię, a ja nawet samej siebie nie potrafię obronić...
- Max`iu, uciekaj piesku stąd.... - Wyszeptałam do niego drżącym głosem.
 A on?... Stał dalej i patrzył..
Wtedy Kamil złapał mnie za włosy i mocno pociągnął do siebie. Jęknęłam z bólu.
Znowu strach zawładnął moimi ruchami i gestami. Nic nie potrafiłam zrobić. Nawet krzyknąć. Poza tym kto by mi pomógł? W okolicy ani jednej żywej duszy... ani nawet Zbyszka. 

- To już koniec. - Szepnął mi Kamil do ucha i przystawił nóż do gardła.
I jedyne, co pamiętałam z tamtej chwili to potężne warczenie psa, męski krzyk, skowyt i mój upadek na ziemię.

- Julia! - Doszedł mnie niski, zdenerwowany głos Zbyszka. - TO on! - Powiedział jeszcze do kogoś.
  Obolała podniosłam się na rekach i złapałam za bolącą głowę. Siatkarz klęknął obok mnie i mocno mnie przytulił. - To już koniec... - Wyszeptał uspokajająco.
- Ale... - Spojrzałam w tamtą stronę. Dwóch policjantów skuło Kamila kajdankami. Obok nich leżał on... jak nieżywy. - Max! - Poderwałam się i podbiegłam do psiaka. - Max`iu!... - Patrzyłam na niego przez zaszklone oczy. - Zbyszku, - zwróciłam się do chłopaka - pomóżmy mu!
  Pies leżał, ledwo przytomny. Sierść miał całą we krwi. I wyglądał naprawdę fatalnie...
  Dlaczego?! Powiedzcie mi, dlaczego zawsze moi najbliżsi muszą cierpieć?! A teraz?.. Co był komu winny ten bezbronny pies!...
  Po chwili przyjechał drugi radiowóz na sygnale. Bartman porozmawiał jeszcze z policjantem, kiedy niedoszły morderca siedział już w samochodzie. Nie patrzyłam w tamtą stronę. Bałam się spotkać się z jego szaleńczym spojrzeniem. Poza tym teraz liczył się on. Max. Potrzebował mnie. Nas.
  Gdy policyjny wóz odjechał, Zbyszek podbiegł i wziął psa na ręce. - Chodź - nakazał - przy drugim osiedlu jest mała przychodnia weterynaryjna.
  Ruszyliśmy szybkim tempem w tamtą stronę. W zupełnej ciszy. Wciąż się o coś potykałam, bo zamiast patrzeć pod nogi, zapatrzona byłam w rannego psa. Było mi go szkoda. Cholernie szkoda.
Pomyśleć, jak człowiek żałuje zwierzęcia... ale przecież każda istota zasługuje na pomoc. Każda zasługuje na życie. 

  Pani weterynarz, pomimo wielu zwierzęcych pacjentów, przyjęła nas jako pierwszych. To znaczy nie nas wszystkich. Tylko Zbyszek z nim wszedł prosząc mnie, bym poczekała na zewnątrz. Uważał, że za dużo emocji jak na jeden dzień... ale czemu? Przecież nie zamierzali go uśpić! Na pewno nie!...
- Hej, będzie dobrze. - Nawet nie spostrzegłam, jak po kilku minutach wyszedł z tego pomieszczenia i kucnął na przeciwko mnie.
- A gdzie on? - Rozejrzałam się w koło. Po psie ani śladu.
- Miał rozciętą łapę, stąd krew. Weterynarz oczyściła ranę i ją zszywa. - Uśmiechnął się.
Co za ulga...
- Ale wciąż nie rozumiem, jak do tego doszło. On tak bardzo się bał... - Na samą myśl o trzęsącym się psie za moimi nogami było mi przykro. Bo mu nie mogłam pomóc.
- Bał się? - Odparł zdziwiony siatkarz. - Cóż, może nie widziałem wszystkiego... - przeczesał palcami czarną czuprynę.
- Co masz na myśli?
- Na mieście zrobił się zator - opowiadał - więc biegłem przez osiedla. Przy okazji ściągnąłem ten patrol policyjny i dotarliśmy na miejsce w sumie w jednym czasie. I wtedy widziałem, jak ten sukinsyn... - napiął się na samo wspomnienie o Kamilu - jak szarpie cię za włosy. I wtedy Max na niego skoczył i przewrócił go na ziemię. I z tego co widziałem to go pogryzł po rękach, którymi się zasłaniał. I najprawdopodobniej wtedy go nożem przeciął.
Wytrzeszczyłam oczy na siatkarza.
Dacie wiarę? Max był moim bohaterem!...
I ten bohater własnie wyszedł z sali, dzielnie krocząc na trzech łapach. Jedną, tą przednią miał obandażowaną i uniesioną ku górze.
- Moja psina! - Rzuciłam się w jego stronę i kucnęłam przy nim, mocno go przytulając. - Mój bohater!
Max zaczął merdać ogonem. I wtedy zrozumiałam, że on tak naprawdę dużo rozumie. Rozumie słowa, rozumie rozkazy. Ale przede wszystkim rozumie tez emocje.
Bo pies potrafi kochać czasem bardziej niż drugi człowiek...


Gdy we trójkę wyszliśmy od weterynarza, od razu poszliśmy do samochodu Zbyszka. Nie miałam zamiaru wracać do swojego zniszczonego mieszkania. Tylko.. co ja mogłam teraz zrobić? Przecież z dnia na dzień nie wynajmę innego.
- Zamieszkasz ze mną. - Powiedział Zbyszek, gdy jechaliśmy samochodem. Zmarszczyłam brwi. - Na razie.
 Westchnęłam.
- Wiem, że twoje mieszkanie jest sporo większe od mojego... ale czy ty naprawdę chcesz mieć na głowie dziewczynę z psem? 

- Daj spokój. - Poirytował się. - Na głowie? O czym ty mówisz. I tak spędzamy u siebie 99% całego naszego wolnego czasu, więc wyjdzie na to samo.
- No niby racja...
- Poza tym - wjeżdżał na osiedle - teraz przez jakiś czas będziesz mięć go tylko dla siebie.
  Zaraz, zaraz. Jak to?...
- JEDZIESZ! - Zawołałam radośnie. Właśnie zaparkowaliśmy, więc szybko odpięłam pasy i zaczęłam ściskać Zbyszka.
- No jadę, jadę. W końcu już ci nic nie grozi. A przynajmniej nic, o czym bym wiedział. - Zaśmiał się lekko.
Fakt. Kamil siedział w areszcie. Musze tylko jeszcze dziś jechać złożyć zeznania. No i zaprowadzić policjantów do starego mieszkania... A potem zatrudnić prawnika, który wpakuje tego psychopatę do więzienia na długie, długie lata. A może i na dożywocie?... Chociaż nie.. w sumie nic złego mi nie zrobił poza uszkodzeniem ciała i napaścią. Nie za bardzo znam się na prawie, aczkolwiek jestem święcie przekonana, że długo nie wyjdzie z "paki".
- Wspaniale. - Wyszłam i otworzyłam tylne drzwi. Max ostrożnie wysiadł. - Jest naprawdę wspaniale. - Powtórzyłam napawając się tym szczęściem.
- Że wyjeżdżam? - Przestraszył się nie na żarty siatkarz.
Zaśmiałam się głośno.
- Nie. - Pokręciłam głową i podeszłam do siatkarza. Położyłam mu ręce na ramionach i szeroko się uśmiechnęłam. - Wspaniale, że wszystko zaczyna się układać. 


 Wieczorem siedzieliśmy w naszym przyjacielskim gronie u Zbyszka. Monika i Anka nie potrafiły odejść od Maxa, no a siatkarze.. cóż, nie podobało im się to zbytnio, zwłaszcza że mieli przecież wyjechać pojutrze. Ale spożytkowali ten czas, przywożąc niektóre moje rzeczy ze starego mieszkania. Bo przecież pozostałam nawet bez majtek na dupę, a sama tam wchodzić nie miałam zamiaru.
  Max był pod opieką moich dwóch przyjaciółek. Temu to się powodziło; byłam przekonana, że zagłaskają go na śmierć! Nie żartuję!
Ani Grzesiek tego nie rozumiał, ani Nowakowski. Chociaż Piotrek jednak odpuścił. Gorzej z Kosą. Mimo że nic nie mówił to widziałam po nim, jak bardzo przeżywa od kilku dni zbliżające się rozstanie z Moniką. Bo to nie chodzi tylko o wyjazd z reprezentacją. To ona opuszcza Polskę aż na rok.
- Oj no ale zobacz jaki on słodki! - Ekscytowała się Monika. Grzesiek zmierzył ją czekoladowymi oczami.
- A ja to nie?!
- Ty też.. ale to piesek jest! - Kosa zrobił obrażoną minę. Dziewczyna podeszła i usiadła mu na kolanach - ale to Ciebie kocham.
Z uśmiechem na twarzy cmoknął ją w policzek.
- Kiedy wyjeżdżasz? - Zagadnął Monikę Piotrek.
- Cóż, wtedy co wy. - Niby się uśmiechnęła, ale widać było jej smutek. - Ale co zrobić, skoro trzeba.
W salonie zapanowała martwa cisza. Nikt sobie nie wyobrażał, jak to będzie bez Moniki, a zwłaszcza ona sama. Musi się rozstać z Grzesiem aż na rok.
- Ale przecież zobaczymy sie niedługo. - Wszyscy spojrzeliśmy na nią zdziwieni.
- Ta, w święta. - Burknął Zbyszek.
- Nie. Nie zapominajcie, że finał Ligi Światowej w Sofii jest. A Sofia gdzie? - Rzuciła zagadkowo, ale nikt się nie odezwał. - No ludzie, w Bułgarii przecież!
- No i extra! - Bartman klasnął w dłonie i wstał. - TO oznacza jedno!
- Że trzeba wyjść z grupy pokonując Brazylię, Kanadę i Finlandię?... - Namyślił się CIchy Pit. - Powodzenia...
- Jej, a co w tym złego? - Anka wywróciła oczami. Ona tego NIE ROZUMIAŁA. - Przecież to pikuś.
  Dla niej może i był pikuś. Ale wszyscy doskonale wiedzą, że Brazylia wyjdzie z grupy bez problemu. A o to drugie miejsce będzie zacięta walka. I jeden, zły ruch, jednak pomyłka czy jeden przegrany mecz mogą na tym zaważyć.
Taki jest sport. Taka jest siatkówka. Raz jest się na szczycie a raz na jego samym dole... ale najważniejsze to walczyć i nie poddawać się.
- Będzie moc, kurwa! - Atakujący aż kipiał tą swoją walecznością i zaciętością. - I Monika będzie na nas w Sofii czekać! Bo my pokażemy tym gagatkom, gdzie ich miejsce i przywieziemy złoto! - Bartman aż wstał z miejsca.
- Te, bohaterze narodowy - usadziłam go z powrotem na kanapie - ty się tak nie ekscytuj. Skupcie się najpierw na wyjściu z grupy. 

- No właśnie, niech każdy skupi się na rzeczach najważniejszych. - Zarządziła Anka. - Wy w trójkę - wskazała ręką na Piotrka, Zbyszka i Kosoka - macie pokonać.. kogoś tam. - Skierowała wzrok na Monikę- ty masz tam gdzie jedziesz dać z siebie wszystko... No a ty - tera kolej na mnie - masz się w końcu przestać pakować w kłopoty.
- Święta racja! - Przytaknął jej Zbyszek. Czemu mnie to nie zdziwiło? 

- A ty? O sobie to już nie powiedziałaś! - Podłapała ją Monika.
- Ja? - Prychnęła. - Ja to muszę się z wami wszystkimi użerać, to w zupełności wystarczy.
  Zaśmialiśmy się. Tak, ona miała z nami najwięcej problemów, jasne.
- Nie pieprz, Anka - zdzieliłam ją w głowę - przecież zostanę ci teraz tylko ja. I wiesz, powinnaś się skupić na czymś innym.
  Zdziwiona zmierzyła mnie spojrzeniem.
  Aktorsko wywróciłam oczami. Położyłam rękę na jej sterczącym brzuchu. - Na tym małym człowieku, który tutaj jest. To on niech będzie teraz najważniejszy.
- Julia jak zawsze wie, co powiedzieć... - Monika siadła obok Anki z drugiej strony. Objęłyśmy się we trójkę. - CO ja bez was zrobię, co?
- Co MY bez ciebie zrobimy. - Grzesiu podszedł i swoimi szerokimi ramionami objął całą naszą trójkę.
Chwilę po nim do grupowego przytulania dołączył Zbyszek i Piotrek.
- Przyjaciele... - Monice się oczy zaszkliły.
- .. na zawsze. - Dokończyłam już niemalże szeptem.

Nikt nie lubi pożegnań, ale myśmy wszyscy musieli się rozdzielić na... jakiś czas. Niby krótki czas, ale on tak wiele zmienił. I nikt się tego nie spodziewał. Tego, co miało się zdarzyć... 





~*  *  *~
Hej moje Kochane!
ZDAŁAAAAAAAAAAAM! Zdałam teorię z prawka hahahha! Teraz tylko praktyczny i och, za kierownicę. Can`t wait!:)
Uf, emocje dalej trzymają, ale wiecie - ogarnęłam się i napisałam. Świetny humor więc i rozdział pozytywny :)
WIem, że może nie zadziwia długością, ale w sumie lanie wody byłoby gorsze, nie?
Co do powolnego kończenia tego opowiadania i pytania jednej z dziewczyn... wiecie, mam zamiar pisać dalej, jakieś nowe opowiadanie czy coś, ale kurczę, tak bardzo przywiązałam się do Julii i Zbyszka, że oderwanie się od tego będzie naprawdę ciężkie :)
A WY jakie macie odczucia? Co sądzicie? Piszcie i komentujcie! :)
UWIELBIAM WAS, pamiętajcie ;3
Buźka!



17 komentarzy:

  1. Ciekawe..
    Czekam na kolejny ;))
    No cóż, będzie ciężko oderwać się od Zbyszka i Julki ale coś się kończy coś się zaczyna..
    Więc myślę że nie pogardziła bym kolejnym opowiadaniem np. o Kurku czy Kubiaku ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, jeszcze o tym nie myślałam... ale coś się wymyśli haha ;D :)

      Usuń
  2. Gratulacje ! Oj już możesz konczyć tylko ma być następne ! Bo jak nie to nie kończ :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cóż. będzie będzie następne, choć jeszcze nie mam pomysłu coo.. i jaaak... heh ;D ;3

      Usuń
  3. Dodasz dziś jeszcze jeden rozdział ?:DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie.
      Bardzo Was przepraszam, ale po egzaminie byłam jeszcze na zakupach... no i tak mi zeszło.
      jutro - obiecuję - że wrzucę coś wcześniej niż ostatnio to robiłam. Może uda mi się nawet jakoś z rana :)
      Buziaki!

      Usuń
    2. Dodaj 2 rozdziały . Jeden rano . Jeden wieczorem . Będe czekać . :*

      Usuń
    3. Heh, ok.
      Postaram się. :)

      Usuń
  4. wreszcie jestem na bieżąco z rozdziałami :D czytam Twojego bloga do 2 dni, najchętniej przeczytałabym go w jeden dzień bo jest bardzo wciągający ;) ale niestety obowiązki mi to uniemożliwiły ;/
    rozdział jak każdy rewelacyjny, trzymający w napięciu, po prostu idealny :D z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;))
    szkoda trochę że to opowiadanie dobiega końca, ale jeżeli coś ma swój początek to i koniec.. tak już jest mam tylko nadzieję, że zakończysz je happy end-em :D
    co do egzaminu to GRATULUJĘ i życzę powodzenia i szczęścia na egzaminie praktycznym ( wiem z doświadczenia, że się przyda :D )

    POZDRAWIAM :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział rewelacyjny;) Gratuluję zdania egzaminu:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję zdania teorii! ;)
    Och, a co do rozdziału - baaardzo pozytywny - uff, w końcu, nareszcie! ^^ Jedyne co mnie zaniepokoiło to zakończenie. Nikt się nie spodziewał tego co się miało zdarzyć? Tylko mi nie podnoś znowu ciśnienia! Eh, mam jednak nadzieję na szczęśliwe zakończenie, bo w innym przypadku chyba się z tego nie pozbieram! ;D
    Cóż, co do dodawania rozdziałów - dziewczyny, nie naciskajmy. Są różne blogi, na których posty dodawane są czasem co tydzień! Pamiętajcie, że nie ilość, a jakość się liczy. ;)
    PS Cieszę się, że masz zamiar pisać dalej. I uwierz mi, że nie tylko Ty będziesz miała ciężko oderwać się od historii Julki i Zbyszka. My, wszystkie Twoje czytelniczki, będziemy mieć róóównie ciężko. Naprawdę nieźle się przywiązałam do tego opowiadania, dlatego tym bardziej się cieszę, że masz zamiar pisać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojejku rozdział jak zawsze świetny :D Ale te ostatnie wyszczególnione słowa ... ciekawe o co ci chodziło .Mam już swoje domysły co może się stać .Ale nie zdradzę tego .Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domysły?;> Mów, bo ciekawość mnie zżera czy przewidywalna jestem... :D

      Usuń
    2. Nie powiem .Bo się tylko zbłaźnię .Ale to będzie chyba dotyczyło Juli i miłości :D

      Usuń
  8. kiedy nastepny rozdzial ? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dokonałaś cudu zaczełam czytać i to we wakacje aż sama w to nie moge uwieżyć .PROSZE NIE KOŃCZ JESZCZE TEGO OPOWOIADANIA PROSZE . Tak się wciągnelam ze prawie cały czas myślę o Zbyszku i Juli. Dawniej niezbyt lubiłam Zbyszka a teraz go normalnie uwielbiam . Czekam na slub i dzidziusia Ani i Pita ale też na oświadczyny Zbyszka ,już się nie mogę doczekać co wydarzy sie w kolejnych rozdziałach. Powiem tak jesteś zajebista !!!! Dziewczyno masz talent do pisania :)

    OdpowiedzUsuń